Quantcast
Channel: HTC - Kanał RSS serwisu Culture.pl
Viewing all 3106 articles
Browse latest View live

Wilk człowiekowi człowiekiem: natura w sztuce współczesnej

$
0
0

Diana Lelonek, "Acropolis" z cyklu "Zoe-terapia", 2015, 92x150 cm, fot. Rodriguez Gallery

Jeszcze u progu ubiegłego wieku natura mogła się wydawać niezmienna i przewidywalna jak niderlandzkie pejzaże, co najwyżej okresowo targana porywami żywiołów. W ciągu ostatnich kilku dekad sporo się jednak zmieniło, w naszym słowniku na stałe zagościł termin "antropocen", a rozstrojenie klimatu zaobserwować możemy już nie tylko na podstawie twardych danych meteorologicznych, ale też zwyczajnie wyglądając przez okno.

Chcąc wytropić pierwsze działania w polskiej sztuce, które można by określić jako ekologicznie zaangażowane, powinniśmy cofnąć się do początku lat 70. w okolice Wrocławia, gdzie na terenie jednej z nieczynnych kopalni odkrywkowych odbył się plener Ziemia Zgorzelecka. Stał się on punktem zwrotnym w relacjach sztuki i przemysłu ciężkiego jako arena wystąpień krytycznych wobec skutków postępującego uprzemysłowienia. Były one formułowane przede wszystkim w języku rodzącej się sztuki konceptualnej. Spójrzmy jednak, jak artyści radzą sobie z podobnymi zagadnieniami dziś.

Maniak i Szpaczyński, czyli życie w lesie


Krzysztof Maniak, "Bez tytułu", z serii "Ostatnie", 2017, fot. © 2014 Polish Art Tomorrow 

Jak udowodnił jeden z twórców land artu, Robert Longo, sztuką może być zwyczajny spacer po łące. Przechadzki po łąkach i leśnych kniejach dla niektórych mogą być odskocznią od pracy, dla innych – samym jej sednem. Jak w przypadku Krzysztofa Maniaka, młodego artysty urodzonego w Tuchowie nieopodal Tarnowa. Okoliczne lasy artysta zamienił w jedną wielką pracownię, w której tworzy filmy i fotografie. Na minimalistycznych, perfekcyjnych technicznie nagraniach widzimy artystę zwisającego z gałęzi, przedzierającego się przez krzewy czy leżącego w mchu. Jest w tych obrazkach coś z sielankowego klimatu wideoklipów w rodzaju nagranego na Islandii "I'll show you" Justina Biebera, ale Maniakowy powrót do natury ma w sobie też dawkę ironii, która ujawniła się podczas rezydencyjnego pobytu artysty w Nowym Jorku. Zamiast skupiać się na życiu metropolii, Maniak zwrócił się w stronę środowiska, w którym czuje się najlepiej, kręcił więc wideo w Central Parku. Artysta wydaje się pytać, czy relacja z naturą wypreparowaną różni się od autentycznego pogrążenia się w głuszy na modłę Thoreau.


Mikołaj Szpaczyński, "Stopa terenowa - zbieranie materiału" (pustynia), praca z wystawy "Mocne stąpanie po ziemi", 2015, fot. BWA Tarnów

Artystycznym krewniakiem Maniaka jest śląski artysta Mikołaj Szpaczyński. Podstawowym wątkiem prac Szpaczyńskiego jest cielesne doświadczenie krajobrazu, doświadczenie wędrówki. Szpaczyńskiemu również nie brakuje dystansu – w jego wideo możemy obserwować bardziej lub mniej udane próby przeskakiwania strumyków za pomocą znalezionego kija, przypominające wideo holenderskiego artysty Basa Jana Adera, który filmował samego siebie spadającego z dachu czy wpadającego na rowerze do amsterdamskiego kanału. Wreszcie wyruszył na "poszukiwanie cudownego", w małej łódce wypływając samotnie w ocean, i nigdy z tej podróży nie powrócił. Szpaczyński na szczęście dla samego siebie jest mniej radykalny, a swoje wycieczki ukoronował efemerycznym "pomnikiem"– stopą wyrzeźbioną z ziemi wytrzepywanej po każdej z przechadzek ze swoich butów.

Wszyscy zginiemy


Zbigniew Libera, "Wyjście ludzi z miast", fotografia, 2010, fot. Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie

Popkultura uwielbia apokaliptyczne wizje zagłady, do których dziś nie potrzeba już atomowej wojny – wystarczy, że poczekamy na konsekwencje tego, co sami zrobiliśmy ze swoją planetą. Wizje ludzkości przegrywającej walkę ze skutkami antropocenu pociągają również artystów. Seria fotografii Zbigniewa Libery z 2010 roku "Wyjście ludzi z miast" to reporterska relacja z wyobrażonej katastrofy. Nie wiemy do końca co zaszło w świecie portretowanym przez Liberę, choć wygląda on jak kadry z planu zdjęciowego "Planety małp". Miasta pogrążone są w ruinie, a ich dawni mieszkańcy wyruszają w poszukiwaniu nowego, lepszego miejsca do życia, między innymi na grzbietach koni. Wyobraźnia Libery krążyła wokół podobnych wątków przez kilka lat, owocując filmem "Walser", tym razem jednak ze znacznie mniejszym artystycznym powodzeniem.

[Embed]

Skoro o "Planecie małp" mowa, wizja innych organizmów biorących odwet na człowieku jest też motywem przewodnim "Zoe-terapii" poznańskiej artystki Diany Lelonek. U Lelonek nie są to jednak żadni nasi biologiczni bliscy krewni, a armie mikroorganizmów, grzybów i bakterii. Na fotografiach artystki pożerają one wizytówki europejskiej kultury z Akropolem na czele.


Wojciech Doroszuk, kadr z filmu "Festin", 2013, wideo, 7:14 min, fot. dzięki uprzejmości artysty

Podobną metaforyką posłużył się Wojciech Doroszuk w wysmakowanym wizualnie wideo "Festin", w którym z suto zastawionego na modłę siedemnastowiecznych niderlandzkich martwych natur stołu je nie grupa arystokratów, a sfora psów.

Międzygatunkowe siostrzeństwo

Różnego rodzaju organizmy dowartościowuje też duet Tatiana Czekalska i Leszek Golec, choć ich działania mają mniej posępny wydźwięk niż w przypadku Lelonek. W pracy "Homo Anobium św. Franciszek 100% Rzeźby" duet udowadnia, że korniki mogą być niezgorszymi rzeźbiarzami, może nawet niekiedy lepszymi od człowieka. Tytułowy św. Franciszek to XVII-wieczna drewniana rzeźba, ale ważny nie jest jej oryginalny kształt, nieodbiegający zresztą jakościowo od ówczesnej średniej, jeśli chodzi o polską rzeźbę sakralną. To, co dla artystów interesujące, to późniejsza interwencja "braci mniejszych" przedstawionego świętego, korników które przez dziesiątki lat drążyły tunele w figurze, nadając jej dodatkowego, dramatycznego wyrazu.


Natalia Bażowska, "Luna", 2014, videoperformance, film, kolor, dźwięk, zapętlenie, fot. dzięki uprzejmości artystki

W przypadku Natalii Bażowskiej obserwacja zamieniła się w intymną relację. Wychowana w rodzinie z myśliwskimi tradycjami artystka planowała zrealizować pracę poświęconą zachowaniom wilków, relacjom w watasze i ich podobieństwie do relacji międzyludzkich. Przy tej okazji nawiązała współpracę z naukowcami. Po pewnym czasie jednak projekt niespodziewanie zaczął nabierać innych kształtów, kiedy artystka przywiązała się do jednej z wilczyc o imieniu Luna. Ostatecznie powstała więc jedna z najbardziej znanych prac Bażowskiej, odpowiadająca o międzygatunkowej bliskości.

Drzewa i ludzie


Michał Frydrych, z cyklu "Malarstwo w obronie zieleni", Park Skaryszewski, Warszawa, fot. Michał Frydrych

W przypadku niektórych artystów natura nie stanowi ogólnej ramy, ale traktowana jest bardziej punktowo, w duchu realizacji z pleneru Ziemia Zgorzelecka. Jedną z takich krytycznych wypowiedzi jest cykl Michała Frydrycha"Malarstwo w obronie zieleni". Abstrakcyjne kompozycje Frydrycha zyskały w nim zupełnie inną wymowę niż w innych pracach artysty. Wszystko za sprawą podobrazia, którym w tym przypadku stały się pnie ściętych w Warszawie drzew. Artysta zaznaczył w ten sposób skalę przeprowadzonej na fali legislacyjnej zmiany wycinki, pozornej estetyzacji nadając krytyczny wymiar.


Weronika Kasprzyk, "Budki wędkarskie", fotografia z cyklu "Kopalniok River", fot. https://weronikakasprzyk.weebly.com

Weronika Kasprzyk w fotograficznym cyklu "Kopalniok river" sportretowała rybackie budki wokół akwenu przy kopalni "Silesia", akcentując ekologiczną złożoność tego mikrośrodowiska, aktywnie kształtowanego przez kopalnianą infrastrukturę.


Hubert Czerepok, "Ekosystem", film, projekt "Schronienie", 2014, fot. dzięki uprzejmości artystów

Niejednoznaczny charakter ma też obszar sportowany przez Huberta Czerepoka w wideo "Ekosystem". Artysta udokumentował w nim zjazd rodzin, do których należały niegdyś ziemie włączone przed kilkoma dekadami w obręb Tatrzańskiego Parku Narodowego. Po spotkaniu w piknikowej atmosferze następuje scena wspólnego koszenia trawy, a artysta zwraca uwagę na skomplikowane relacje zachodzące w tatrzańskim ekosystemie, niegdyś kształtowanym przez wypas owiec i koszenie łąk, a następnie objęty ścisłą ochroną. W jej wyniku niektóre gatunki roślin i zwierząt pojawiły się na tych terenach na nowo, inne jednak zniknęły. Artysta mówi więc, że nie ma więc "powrotu" do idealnej, nietkniętej ręką człowieka natury. Dziewicza przyroda to mit, w który lubimy wierzyć, jednak faktycznie natura jest znacznie bardziej skomplikowana, a my sami jesteśmy jej integralną częścią.

[Embed][Embed]


Dorota Koziara

$
0
0

Dorota Koziara, fot. dzięki uprzejmości Dorota Koziara Studio

Projektantka, artystka, architektka wnętrz, dyrektorka artystyczna i kuratorka wystaw, jedna z najbardziej rozpoznawanych poza granicami kraju postaci związanych z polskim dizajnem.

Urodziła się w 1967 roku w Sicinach, dyplom uzyskała w 1993 roku na Wydziale Architektury Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego ASP w Poznaniu (obecnie Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu). Zajmuje się projektowaniem architektury wnętrz, scenografii, przedmiotów codziennego użytku, mebli i aranżacji wystaw. Tworzy także rzeźby i instalacje, publikuje teksty o projektowaniu oraz jest kuratorką wystaw promujących dizajn.

Koziara organizowała najwcześniejsze ekspozycje promujące polskie projektowanie w ramach Salone del Mobile w Mediolanie. Pierwszą z nich była zorganizowana własnym sumptem w jej pierwszym studio w 2005 roku ekspozycja "Polish Designers", do której zaprosiła kilku polskich projektantów, i która została zauważona przez dziennikarzy z pism "Domus" i "Interni". We własnej praktyce projektowej Koziara nie ogranicza się do jednego medium lub gałęzi projektowania: tworzy zarówno całe aranżacje wnętrz, jak i mniejsze przedmioty wykonywane różnymi technikami. Może to być szkło, ceramika (w tym płytki ceramiczne), drewno, laminat, czy wiklina.

Pracuje jako konsultantka i dyrektorka artystyczna dla wielu firm i instytucji. Do jej klientów należą zarówno polskie, jak i zagraniczne firmy, m. in. Venini, Fiorucci, Hermes, Luxo, Abet Laminati, Swarowski, Bisazza, Fiat, Redd’s, Cosimo Martinelli, Comforty, Du Pont, Noti, Slamp, Kauffman, Ardcodife Louvre, Cosi Tabellini, Velab, Krono, Manufaktura w Bolesławcu, Christian Dior, Tubądzin i wiele innych. Z tą ostatnią marką współpracuje także jako przewodnicząca jury konkursu Tubądzin Design Awards.

Koziara wprowadza i promuje polskie firmy na Targach w Mediolanie. Współpracuje z Politechniką i Istituto Europeo di Design w Mediolanie oraz czasopismami "Domus" i "Interni". W latach 2005-2007 pełniła funkcję redaktorki naczelnej "Vox Design", czasopisma o dizajnie, którego była pomysłodawczynią. Przez prawie 10 lat (od 1997 do 2006 r.) współpracowała z Alessandro Mendinim i Atelier Mendini w Mediolanie, w latach 2007-2009 pracowała jako dyrektorka artystyczna w Almi Design, od 2006 roku prowadzi własne studio w Mediolanie.

[Embed]

W 1993 roku razem z Tomaszem Augustyniakiem, Jakubem Czekajem, Ludmiłą Kaźmierską i Mirosławem Rekowskim współtworzyła grupę projektantów Start. Z prac członków tej inicjatywy powstała wystawa pod tytułem "Start – Grupa projektantów wzornictwa", która w 1994 roku została pokazana w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego, a potem objechała największe miasta w Polsce. Pokazywana była m. in. w Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie i Galerii Dizajn BWA Wrocław. Wcześniej, razem z Tomaszem Augustyniakiem i Ewą Krakowską współtworzyła jedną z pierwszych w Poznaniu i w Polsce galerii wnętrzarskich Odgłosy, która sprzedawała przedmioty z pogranicza mebla i rzeźby.

Po studiach Dorota Koziara została laureatką trzech stypendiów: Fundacji Batorego za osiągnięcia artystyczne, Ministra Kultury i Sztuki za dorobek artystyczny oraz stypendium im. Marii Dokowicz za najlepszy dyplom ASP w Poznaniu. Te trzy nagrody połączyła w jedno, dzięki czemu w latach 1995-1996 wyjechała na studia do Włoch. W tym czasie w Mediolanie działały jedynie dwie szkoły projektowe, obie prywatne. Ponieważ warunkiem ministerstw, które przyznawały stypendia było to, że studia za państwowe pieniądze muszą odbyć się na wydziałach projektowania w uczelniach państwowych a nie prywatnych (wówczas w Mediolanie działały jedynie szkoły prywatne), wybór padł na Rzym.

Zajmowała się tam dwoma tematami. Pierwszym z nich była rewitalizacja zabytkowych kościołów w centrum Rzymu związana z jubileuszem roku 2000. Jeden z projektów Koziary, koncepcja informacji wizualnej opowiadającej turystom historię miejsc i dzieł sztuki, bez ingerencji w atmosferę zabytku, został wybrany przez Ministerstwo Kultury w Rzymie do realizacji. Drugim tematem było projektowanie wnętrz samochodów we współpracy z Centre Research Fiat w Turynie.

Jak opowiadała Dominikowi Lisikowi w wywiadzie opublikowanym w magazynie "2+3D", wybór padł na Włochy ze względu na różnorodność stylistyki oraz wysoki poziom krytyki dizajnu publikowanej w wielu wydawanych tam czasopismach projektowych. Podczas stypendium w Rzymie poznała gwiazdę włoskiego dizajnu, Alessandro Mendiniego, który był wówczas dyrektorem artystycznym w wielu firmach kształtujących oblicze współczesnego dizajnu, takich jak Alessi, Abet Laminati, Bisazza i wiele innych. Po zapoznaniu się z portfolio Koziary, Mendini zaproponował jej staż w swoim studiu. Projektantka opowiadała o początkach pracy u Mendiniego:

Zaprosił mnie [Mendini] wtedy do swojego studia. Wzięłam ze sobą portfolio, choć była to dla mnie nowość i dopiero ktoś z moich znajomych podpowiedział mi, że muszę pokazać mu, co robię. Wydawało mi się wtedy, że nie mogę komuś takiemu jak Mendini zabierać czasu pokazywaniem moich prac. Mendini po przejrzeniu teczki zapytał, czy chciałabym odbyć u niego staż.

Koziara wspomina, że w 1997 roku – kiedy zaczynała staż w Mediolanie – przepaść między polską i włoską sceną projektową była ogromna. To, co działo się w stolicy Lombardii wpływało na cały świat, natomiast polski dizajn dopiero miał się podnieść z kryzysu lat 80. i 90. Mimo to, w niemal każdym wywiadzie Koziara podkreślała szacunek do polskich uczelni i chwaliła ich wysoki poziom. Kiedy trzymiesięczny staż się skończył, bracia Mendini zaproponowali Dorocie Koziarze pracę na stałe. We współpracy z Alessandro Mendinim Koziara zaprojektowała między innymi utrzymany w charakterystycznym zarówno dla samego projektanta, jak i dla klienta stylu postmodernistycznym Alessi Shop Concept zaaplikowany w różnych miastach na świecie, zaczynając od Tokio (1998), a także szklane wazy "Grande Brindisi" ("wielki toast") dla firmy Venini ze słynącego z produkcji szkła włoskiego Murano.


Dorota Koziara, "12 Angeli", rzeźba, instalacja, Toskania, Włochy, fot. Ramak Fazel

W 1999 roku Koziara została laureatką międzynarodowego konkursu rzeźbiarskiego Third Millennium z instalacją "12 Angeli", która do niedawna znajdowała się w kolekcji Franciacorta Sculpture Park we Włoszech, a obecnie jest w Toskanii. Wcześniej instalacja pokazana była na wystawie organizowanej przez Sotheby’s w Londynie oraz podczas Salone del Mobile w ramach pokazu Fuori Salone. Koziara tak mówi o tej pracy:

Myślę, że jest to dla mnie najważniejsza dotychczasowa realizacja artystyczna i jest mi bliska, ponieważ inspiracją do niej był Rzym, który jest magicznym miastem oraz smutna, rzewna piosenka grupy "Małego Władzia", której słuchał mój dziadek.

Sukces tej pracy, a także niesłabnące zainteresowanie Koziary działalnością artystyczną, przede wszystkim rzeźbą i instalacją, spowodowały, że rok po rozpoczęciu współpracy z braćmi Mendini, zdecydowała się otworzyć własne studio na tej samej ulicy, na której znajdowało się Atelier Mendini. Realizowała w nim zarówno swoje projekty, jak i rzeźby i instalacje. W kolejnych latach wraz z Alessandro Mendinim i Yumiko Kobayashi stworzyła dwudziestometrową rzeźbę "Dino", która stanęła przed Fukui Prefectural Dinosaur Museum w Japonii. W 2016 roku region północnych Włoch Val di Fiemme w Dolomitach zaprosił Koziarę do realizacji rzeźby w ramach Parku Rzeźby RespirArt. Autorka stworzyła tam instalację rzeźbiarską na wysokości 2300 m n.p.m., zatytułowaną "Harmonia".


Dorota Koziara, Alessandro Mendini i Yumiko Kobayashi, "DINO", rzeźba, Fukui Prefectural Dinosaur Museum, Japonia, fot. dzięki uprzejmości projektantki

Oprócz projektowania przedmiotów oraz twórczości artystycznej, Koziara zajmuje się scenografią teatralną. W 1998 roku opracowała część dramaturgii i scenografii do spektaklu "70 Angels on the Facade" w reżyserii Roberta Wilsona dla Piccolo Teatro w Mediolanie. Był to pierwszy na świecie spektakl teatralny o historii architektury i projektowania, stworzony z okazji 70-lecia najstarszego na świecie czasopisma projektowego "Domus". Praca przy tym przedstawieniu nie tylko związana była ze współpracą z wybitnymi specjalistami, takimi jak A. J. Weissbard (światło) czy Jacques Reynaud (kostiumy), lecz także uwzględniała wejście w meandry historii projektowania, które wiązało się z wykonaniem badań w archiwach magazynu "Domus" oraz przeprowadzaniem wywiadów z osobami związanymi z tym tytułem. W tym samym roku Koziara współpracowała także przy scenografii do spektaklu "The Days Before" w nowojorskim Lincoln Center, również w reżyserii Roberta Wilsona, na podstawie książki Umberto Eco "Wyspa dnia poprzedniego", w którym wykorzystano jej kolejne rzeźby.

Na zakończenie współpracy z Alessandro Mendinim Koziara zainicjowała zorganizowanie wystawy monograficznej włoskiego projektanta, która odbyła się w 2004 roku w Muzeum Narodowym w Poznaniu przy wsparciu Kulczyk Foundation. Wystawa została otwarta w dniu, w którym Polska wchodziła do Unii Europejskiej. W ramach programu Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu w 2016 roku Koziara zorganizowała tam kolejny pokaz prac Mendiniego: w Muzeum Architektury oraz na terenie ASP. W tym samym 2016 roku z kolei Mendini został kuratorem monograficznej wystawy Koziary w Muzeum Miejskim Wrocławia w Starym Ratuszu. Pokazał na niej realizacje artystyczne, a także projekty powstałe we współpracy z przemysłem: ceramikę, szkło, meble oraz jej rzeźby.

Jednym z najciekawszych projektów Koziary są wzory na ceramikę produkowaną w Bolesławcu. Od czasów średniowiecza na Ziemi Bolesławieckiej tworzona jest ceramika ze szczególnego rodzaju gliny, który występuje jedynie na tych terenach. Bolesławiec to miasto leżące na Dolnym Śląsku i z racji tego usytuowania historycznie przynależało do różnych organizmów państwowych. Niezależnie jednak od układu granic, niemal niezmiennie pracowały tu zakłady ceramiczne. Obecnie tworzą one charakterystyczne przedmioty o drobnych, ręcznie nakładanych w technice stempelkowej kobaltowych i – rzadziej – różnokolorowych wzorach, a także naczynia pokryte brązowym szkliwem ziemnym. Do tej tradycji nawiązała Koziara,  tworząc serię wzorów strukturalnie nawiązujących do tradycyjnych ozdób, lecz przefiltrowanych przez nowoczesną wrażliwość. W ten sposób powstał zestaw geometrycznych ornamentów, które zestawiane są ze sobą w ramach jednego obiektu, lub umożliwiają tworzenie własnych kompletów złożonych z różnych naczyń. Całość nakładana jest ręcznie, z wykorzystaniem typowej dla ceramiki bolesławieckiej metody stempelkowej przy nanoszeniu dekoracji na proste, tradycyjne formy kubków, filiżanek, talerzy i mis o różnych wielkościach. Do tradycyjnego rzemiosła z terenów Polski odwołuje się także kolekcja lamp wiklinowych "Wiatr", które Koziara pokazała po raz pierwszy na wystawie w siedzibie głównej w Sotheby’s na New Bond Street w Londynie w 2000 roku. W roku 2014 jej projekty zauważyła marka Christian Dior. Do dziś w jej kolekcjach są produkty z serii "Wind of Salento" projektowane przez Dorotę Koziarę, w szczególności kolekcje przedmiotów ze szkła stworzone na wyłączność dla Diora.

Dorota Koziara jest niezwykle wszechstronną projektantką. Nie unika ona tematów banalnych (miotły "Paletta" dla japońskiej firmy Nihon Shida Palm MFG.Co Ltd.), jednocześnie czując się dobrze w pracy z markami luksusowymi. Umie także balansować między projektami oszczędnymi formalnie, takimi jak stoliki "Pelagie" dla polskiej firmy Comforty, a realizacjami o wielkiej skali i ekspresji plastycznej (postmodernistyczne, obłe formy we wnętrzach hotelu Byblos Art Villa Amista Hotel w Weronie). Jest ona także specjalistką w pracy z różną skalą projektów: od pojedynczych przedmiotów do całych wnętrz i scenografii.

Dorota Koziara podchodzi bardzo szeroko do tematów projektowania: będąc projektantką zajmuje się także promocją dizajnu, strategią rozwoju firm poprzez projektowanie oraz krytyką dizajnu. Od lat jest też kuratorką i organizatorką wystaw promujących dizajn na polu międzynarodowym. Wśród najważniejszych ekspozycji znajdują się "Real Industry Future Classics Comforty" w Temporary Museum For New Design Superstudio Piu, Mediolan Salone del Mobile 2011; "Polish Design – Design from Wielkopolska", Salone del Mobile 2012, "Polish Design", Salone del Mobile 2013, "Downtown Design", Dubaj 2013, "Polish Design Tomorrow is Today" w ramach Salone del Mobile 2017 w Mediolanie oraz wymienione wystawy Alessandro Mendiniego. Jej prace prezentowane były na licznych wystawach w Polsce i zagranicą, między innymi w Mediolanie, Londynie, Paryżu, Nowym Jorku, Berlinie, Tokio i Zurychu. Przez międzynarodowe media uznawana jest za ambasadorkę polskiego dizajnu na świecie.

Autorka: Agata Szydłowska, kwiecień 2018

Projektantka, scenografka

Marek Freudenreich – prace [galeria]

Marek Freudenreich

$
0
0

Marek Freudenreich, fot. dzięki uprzejmości artysty

Marek Freudenreich, ur. 3 maja 1939 roku w Poznaniu. Jeden z najwybitniejszych polskich plakacistów. Grafik, pedagog. Zajmował się również grafiką edytorską, projektowaniem znaczków pocztowych i logotypów. 

Studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. W 1963 otrzymał dyplom na Wydziale Grafiki w pracowni prof. Henryka Tomaszewskiego, gdzie w latach 1966-1968 był asystentem prof. Juliana Pałki. W latach 1972-85 był docentem (dr. hab.) w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku (obecnie ASP). Prowadził pracownię podstaw projektowania graficznego.  Od 1985 roku, przez 25 lat wykładał w Hochschule für Gestaltung (obecnie Kunstuniversität)  w Linz w Austrii. Tytuł profesora zwyczajnego nadał mu Prezydent Austrii. Obecnie mieszka i pracuje w Austrii i Polsce.

Już w czasie studiów Freudenreich uczestniczył w wielu konkursach na plakaty i projekty graficzne w trakcie których zdobywał liczne nagrody i szybko zauważony został przez krytykę artystyczną. W 1966 roku został laureatem nagrody im. Tadeusza Trepkowskiego. Tego samego roku, w Lubljanie otrzymał nagrodę za plakat "Ameryka-Ameryka" na Międzynarodowej Wystawie i Konkursie na plakat. Otrzymał nagrodę Golden Plaque przyznanej na nowojorskiej wystawie Art Directors Show (1974) za plakat "La Vie de Famille". Ponadto, złoty medal za "Nie igraj z wodą" na lll OBP w Katowicach. Grand Prix za "Tragedię Makbeta" w Cannes i w Paryżu w 1974. oraz nagrodę w Konkursie Dziennika "Hollywood Reporter" (Los Angeles 1975) za plakat "Godzina za godziną". Do najważniejszych nagród otrzymanych później należą m.in. złoty medal za "Noce i dnie" w Chicago 1976, Grand Prix za "Pętlę" w Płocku 1989 jak również Grand Prix za "10 Conference of ICAA Europe" Wiedeń 1990. W sumie Freudenreich jest laureatem kilkunastu pierwszych nagród w konkursach na plakat w kraju i zagranicą, srebrnych i brązowych medali oraz nagród specjalnych.


"Plakat filmowy", fot. dzięki uprzejmości artysty

Zaliczany do młodszego pokolenia przedstawicieli Polskiej Szkoły Plakatu, wypracował indywidualny styl, wyróżniający go na tle rówieśników i starszych grafików. Charakterystyczny, eklektyczny język Freudenreicha łączy fragmenty fotografii kojarzonych z dokumentem obiektywnie rejestrującym rzeczywistość z wirtuozerskim podejściem do liternictwa. Artysta świadomie rezygnował z operowania wyłącznie wyrafinowaną kreską i plamą, na rzecz eksperymentu z technikami obrazowymi i liternictwem o mocnej ekspresji.

Jednym z najsłynniejszych plakatów Freudenreicha jest praca "Krew=Życie" propagująca honorowe dawstwo krwi, kilkukrotnie nagradzana i wyróżniana, m.in. I nagrodą w ogólnopolskim konkursie na temat krwiodawstwa w 1966, nagrodą za najlepszy plakat roku 1967, czy Nagrodą Alliance Graphique Internationale na II Międzynarodowym Biennale Plakatu w 1968 oraz srebrny medal w Sofii 1968.

Przeskalowane, czerwone krople krwi ukazane są trzykrotnie. Pierwsza, zgodnie z ruchem grawitacji ciąży ku dołowi, pozostałe dwie – odwrócone względem pierwszej, łączą się w znak serca. 

W swoich plakatach korzysta z możliwości tak różnych technik graficznych jak drzeworyt, heliografia heliograwiura, fotograwiura i kserografia – o ogromnym wachlarzu możliwości różnicowania efektów formy i znaczeń komunikowanej treści. Ryszrad Kiwerski pisał o pracach artysty:

Fotografię traktuje Freudenreich jako punkt wyjścia dla kompozycji, jako podkład, na którym rozgrywa kolorystyczne lub graficzne impresje. Często będzie to prostu gotowy fotos, zadrażniony w sposób malarski lub graficzny przez odbieranie mu cech fotograficznych na rzecz subtelnego zestawienia barw czy wydobycia samej jego faktury. Fotos uzyskuje w ten sposób rangę artystyczną, staje się samoistnym elementem graficznym.

Choć Freudenreiach zrealizował wiele ikonicznych plakatów o tematyce społecznej, na stałe wpisanych w historię sztuki m.in. "SFOS" (1963), "Krew=Życie" (1966), "Stop! Dziecko na drodze!" (1975), najbardziej znany jest z plakatów filmowych.


Plakat "SOS", fot. dzięki uprzejmości artyst

Do najbardziej rozpoznanych i dyskutowanych należą prace: "Godzina za godzinę" do filmu w reżyserii Janusza Pawłowskiego (1974), "Noce i dnie" (1975) w reżyserii Jerzego Antczaka, "Skazany" Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego (1978), plakaty do filmów Krzysztofa Zanussiego: "Bilans kwartalny" (1974) - pierwsza nagrody  w Los Angeles (Hollywood Reporter) 1976, "Barwy ochronne" (1978) - nagroda Brązowy Hugo w Chicago w 1979 i "Constans" (1980) - srebrny medal na OBP w Katowicach w 1981 oraz "Ziemia obiecana" do filmu Andrzeja Wajdy - nagroda WAG na OBP w Katowicach 1975. Marek Freudenreich jest również autorem licznych plakatów wystaw zagranicznych prezentujących osiągnięcia polskiej szkoły plakatu.

[Embed]

Od 1959 regularnie wystawia swoje prace w Polsce i zagranicą. Jest laureatem ponad 100 pierwszych nagród i uczestnikiem wielu wystaw. Do najważniejszych należą pokazy indywidulane w Wiedniu (1968), Sydeny (1970), Warszawie (1974), Poznaniu (1984), Linz (1985 i 2007) oraz Wiedniu (2016). Największą i najważniejszą dotychczas wystawą indywidulaną Marka Freudenreicha była jego retrospektywa w Muzeum Plakatu w Wilanowie w 2008 roku. Obejmowała ponad 100 plakatów, z przykładami jego najważniejszych prac od lat 60. do najnowszych, zrealizowanych w 2008 r. Kuratorka wystawy Dorota Parszewska pisała:

Według Freudenreicha to wewnętrzna dyscyplina kompozycji oparta często na geometrycznych kształtach, oddziaływanie znakiem - nie zaś nadmiernie rozwinięta narracja - ma najsilniejszy wpływ na odbiorcę. Szczególnie znaczenie ma w pracach artysty mistrzowskie operowanie literą, która często jest podstawowym motywem plakatu. Odpowiednie dobranie jej formy powoduje, że może stworzyć harmonijną całość z obrazem lub działa na zasadzie kontrastu.

Prace w kolekcjach, m.in. The National Institute of Fine Arts, Xalapa, Meksyk; Danish Museum of Decorative Art, Kopenhaga; Fox Collection, Pennsylvania, USA, Staatliche Museum für angewandte Kunst und Design, Monachium; Muzeum Miejskie, Amsterdam, Muzeum Miejskie, Haga; California Museum of Science and Industry, Los Angeles, USA; Library of Congress, Washington, USA; West Chester University, Pennsylvania, USA; The Museum of Modern Art, Toyama, Japan; The National Museum, Sztokholm; Muzeum Narodowe w Poznaniu; The National Museum, Poznań, Poland; University of Colorado, USA; Museum of Modern Art, Nowy Jork; The National Museum in Jerusalem; The Poster Museum, Lahti, Finlandia; Muzeum Plakatu w Wilanowie.

Autor: Michał Jachuła, kwiecień 2018

Grafik, plakacista

Theater Bremen

Zrób Siebie Marty Ziółek na festiwalu jazzahead! w Bremie 2018

$
0
0

Spektakl Marty Ziółek "Zrób siebie" zostanie pokazany na showcase’owym festiwalu jazzahead! w Theater Bremen. W tym roku Polska jest partnerem festiwalu.

W 2018 roku Polska będzie krajem gospodarzem największych na świecie targów jazzowych – jazzahead! w Bremie. Festiwalowi będzie towarzyszyć dwutygodniowy polski program kulturalny. Jego częścią będzie prezentacja spektaklu "Zrób siebie" w reżyserii Marty Ziółek w Theater Bremen dnia 8 kwietnia 2018 roku.

"Zrób Siebie" zaczyna się od treningu, nakazu i cielesnej rzeźby. Obiektem eksperymentu jest grupa pięciu perfomerów i performerek, którzy na czas performansu przybierają imiona: High Speed, Coco, Lordi, Glow oraz Beauty. Moderatorką i przewodniczką po tym doświadczeniu jest Marta Ziółek jako Angel Dust. Znajdujemy się gdzieś między siłownią, imprezą techno a korporacyjnym kościołem mindfulness.

"Zrób Siebie" to utopia, wytwarzająca własny styl, język oraz seksualność. Proces ciągłego przekształcania tożsamości, która nigdy nie osiąga ostatecznego kształtu. To rodzaj tripu, który ciało zamienia w maszynę. Indywidualne cielesne monologi przenikają się tu z hybrydowym treningiem grupowym i transową praktyką złożoną z rave, jogi kundalini, latino flow i dancehallu. "Zrób siebie" to gang, który do muzyki Lutto Lento bezustannie stwarza się i transformuje.

Dowiedz się więcej:

http://komuna.warszawa.pl/2016/05/25/marta-ziolek-zrob-siebie/

http://jazzahead.de/de/event/make-yourself/

Informacje na stronie Theater Bremen:

http://www.theaterbremen.de/de_DE/kalender/make-yourself.15263264

***

Projekt jest  współorganizowany przez Instytut Adama Mickiewicza w ramach międzynarodowego programu kulturalnego POLSKA 100, realizowanego w ramach Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2021.

Partnerem projektu jest Theater Bremen oraz Messe Bremen


Źródła: PAP, komuna.warszawa.pl, jazzahead.de, culture.pl, opra. KA

[Embed][Embed][Embed]

Kunsthalle Bremen

"Terminal" Karoliny Hałatko podczas jazzahead! w Bremie

$
0
0

"Terminal"– instalacja świetlna Karoliny Hałatek – będzie pokazywana przed Kunsthalle w Bremie w dniach 28 marca – 22 kwietnia 2018 roku w ramach showcase’owego festiwalu jazzahead!. W tym roku Polska jest partnerem festiwalu.

W 2018 roku Polska będzie krajem gospodarzem największych na świecie targów jazzowych – jazzahead! w Bremie. Festiwalowi będzie towarzyszyć dwutygodniowy polski program kulturalny. Jego częścią będzie prezentacja instalacji świetlnej "Terminal"Karoliny Hałatek.

"Terminal" po raz pierwszy pokazywany był w Gerlingen w Niemczech. Praca była efektem rezydencji artystycznej Karoliny Halatek wspieranej przez IAM oraz Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Artystkę do stworzenia "Terminalu" zainspirowały doświadczenia osób, które przeżyły śmierć kliniczną. Praca Hałatek to przestrzeń świetlna, która iluminuje w nocy, tworząc zamkniętą formę, jednak dostępną z obu stron – jak przejście. Nocami jest źródłem światła, intryguje i przyciąga wzrok przechodniów, zachęca, by ją obejść, wejść i przekroczyć przestrzeń. Przechodzień będzie pamiętał tę aurę także w ciągu dnia. Artystka opisuje projekt:

Okrągły kształt instalacji umożliwia wejście w światło, które w pełni pochłania widza, niwelując wszelkie cienie. Terminal w tym kontekście może być odbierany jako współczesny interaktywny pomnik odnoszący się do średniowiecznego Memento Mori, może być też być punktem przejścia z wymiaru miejskiego chaosu do przestrzeni kontemplacyjnej, czystej i prostej. 

[Embed]

"Terminal" prezentowany jest w dniach 28.03–22.04 przed siedzibą Kunsthalle Bremen podczas jazzahead! Festival 2018, którego Polska jest partnerem.

Instalacja została zrealizowana przez miasto Gerlingen i KulturRegion Stuttgart w ramach "Aufstiege" Lichtkunstfestival (2016) we współpracy z Akademie Schloss Solitude (Stuttgart), Instytutem Adama Mickiewicza, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski i Robert Bosch GmbH.

Więcej o artystce: karolinahalatek.com
 

Projekt jest współorganizowany przez Instytut Adama Mickiewicza w ramach międzynarodowego programu kulturalnego POLSKA 100, realizowanego w ramach Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2021.

Partnerem projektu są Miasto Gerlingen, Messe Bremen, Kunsthalle Bremenr


Źródła: Culture.pl, materiały nadesłane przez artystkę, oprac. KA

[Embed][Embed]

 


Weserburg Museum

"Where Does Your Heart Belong?"– przegląd polskiej sztuki współczesnej podczas jazzahead! w Bremie

$
0
0

Jednym z wydarzeń w ramach programu polskiego na targach jazzahaed! 2018 w Bremie będzie wystawa polskiej sztuki współczesnej "Where Does Your Heart Belong?".

W 2018 roku Polska, dzięki staraniom Instytutu Adama Mickiewicza, została krajem gospodarzem jednego z najważniejszych festiwali jazzowych. W ramach polskiej obecności na jazzahead! w Bremie został przygotowany program kulturalny, który obejmuje między innymi przegląd prac polskich artystów wizualnych   "Where Does Your Heart Belong?"  pokazywany od 16 marca do 2 września 2018 roku.

Wystawa pozwala poznać wybitną polską kolekcję prywatną. Prezentowane będą dzieła najważniejszych współczesnych polskich artystek i artystów. Zakres prac obejmuje zarówno malarstwo, rzeźbę oraz fotografię jak i performance, sztukę procesualną czy konceptualną. Obszar tematyczny rozciąga od motywów tradycyjnych, takich jak ukazywanie przeszłości, po prowokacyjne i niepokojące autoprezentacje, w których tradycyjne wzorce i role są krytycznie badane. Prace pochodzą z Fundacji Signum, która została założona przez Hannę i Jarosława Przyborowskiego w 2002 roku.

Artyści biorący udział w wystawie:

Magdalena Abakanowicz, Mirosław Bałka, On Kawara, Andrzej Karmasz, Eustachy Kossakowski, Jarosław Kozłowski, Katarzyna Kozyra, Edward Krasiński, Zofia Kulik, Natalia LL, Jacek Malczewski, Michał Martychowiec, Agata Michowska, Roman Opałka, Ewa Partum, Małgorzata Potocka, Grupa Sędzia Główny, Krzysztof Wodiczko, Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)

Kurator: Grzegorz Musiał, Fundacja Signum

Dowiedz się więcej: weserburg.de

Projekt jest współorganizowany przez Instytut Adama Mickiewicza w ramach międzynarodowego programu kulturalnego POLSKA 100, realizowanego w ramach Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2021. 

Partnerem projektu jest Weserburg Museum i Fundacja Signum.


Źródła: materiały prasowe, wesserburg.de, oprac. KA

[Embed][Embed][Embed]
 

kino City 46

"Jazz’n’the Movies VI" Polski program filmowy podczas jazzahead! w Bremie 2018

$
0
0

W ramach programu "Jazz’n’the Movies VI" towarzyszącego targom jazzahead! w Bremie odbywa się wystawa polskich plakatów oraz cykl filmowy: pokazane zostaną produkcje takich reżyserów, jak Roman Polański, Andrzej Wajda czy Mirosław Kijowicz.

W 2017 roku Messe Bremen wybrało Polskę jako kraj partnerski tegorocznej, 13. edycji jazzahead! – największych europejskich targów jazzowych, które odbywają się w Bremie w Niemczech. W ramach organizacji polskiej obecności na targach jazzahead! w Bremie oraz towarzyszącego programu kulturalnego zaplanowano program filmowy w kinie City46, na który składają się pokazy polskich filmów oraz wystawa polskich plakatów filmowych.

21 marca zostaną zaprezentowane trzy krótkie metraże Romana Polańskiego z muzyką Krzysztofa Komedy: "Ssaki" i "Dwaj ludzie z szafą" oraz "Komeda. Muzyczne ścieżki życia" w reżyserii Claudii Buthenhoff-Duffy.

18 kwietnia odbędą się dwa pokazy: "Był Jazz" w reżyserii Feliksa Falka, oraz filmy z muzyką Krzysztofa Komedy: "Niewinni czarodzieje" w reżyserii Andrzeja Wajdy oraz krótkometrażowe animacje Mirosława Kijowicza. W dniach 19 marca – 18 kwietnia odbędzie się wystawa polskich plakatów filmowych, obejmująca prace związane z muzyką jazzową w historii polskiego filmu.

Kalendarium wydarzeń:

19.03 – 18.04.2018 – wystawa polskich plakatów filmowych

21.03.2018, godz. 20.30 – "Ssaki", "Dwaj ludzie z szafą", "Le Gros et le Maigre" reż. Roman Polański oraz "Komeda. Muzyczne ścieżki życia" reż. Claudia Buthenhoff-Duffy

18.04.2018, godz. 18.00 – "Był Jazz" reż. Feliks Falk

18.04.2018, godz. 20.30 – "Niewinni czarodzieje" reż. Andrzej Wajda oraz "Laterna magica", "Rondo", "Sztandar", "Uśmiech" reż. Mirosław Kijowicz

Projekt jest współorganizowany przez Instytut Adama Mickiewicza w ramach międzynarodowego programu kulturalnego POLSKA 100, realizowanego w ramach Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2021. 


Źródła: materiały prasowe, Culture.pl, oprac. KA

[Embed]

Polscy twórcy na Tallin Music Week 2018

$
0
0
Tallinn Music Week, fot. materiały promocyjne

Jubileuszowa edycja Tallinn Music Week, jednego z najważniejszych festiwali w północno-wschodniej Europie, odbędzie się w dniach 2–8 kwietnia 2018 roku. W stolicy Estonii wystąpi ponad 250 zespołów z całego świata. Z Polski obok ogłoszonych wcześniej Wojtek Mazolewski Quintet i Kapeli Maliszów zagra także Resina.

Tallinn Music Week to niezwykły festiwal prezentujący najnowsze trendy w muzyce i sztuce, a także poruszający najciekawsze tematy dotyczące sektora kreatywnego. Festiwal cieszy się ogromną popularnością wśród polskich artystów. W tym roku chęć zaprezentowania swojej twórczości zgłosiło aż 65 zespołów, a w Tallinie wystąpią Wojtek Mazolewski Quintet, Kapela Maliszów i Resina.

Raymond Põldmaa, odpowiedzialny za muzyczny program całego festiwalu, powiedział:

W 2009 roku podczas pierwszej edycji festiwalu zagrało 67 zespołów, z czego jedynie dwa były zagraniczne. Teraz, 10 edycji później, możemy z dumą prezentować najciekawsze talenty z ponad 30 krajów z całego świata.

W tym roku w ciągu trzech nocy, w tallińskich klubach wystąpi aż 250 artystów z całego świata.

Tallinn Music Week to nie tylko festiwal muzyczny, ale też miejski: festiwal designu, tydzień galerii, a także innowacyjna konferencja Creative Impact odbywająca się 6 i 7 kwietnia w Tallinn Creative Hub. Głównymi tematami konferencji będą: wpływ kreatywności na innowacje, rola design thinking, planowania przestrzeni i transformacja mediów oraz kwestie równości w muzyce. Poza wysłuchaniem prelekcji uczestnicy będą mogli wziąć udział w dyskusjach, warsztatach i bezpośrednich spotkaniach z potencjalnymi partnerami biznesowymi.

Jednym z głównych tematów będzie równość w branży muzycznej, a także poza nią. Co więcej, pierwsze oficjalne spotkanie uczestników programu Keychange odbędzie się właśnie podczas tej konferencji, w którym weźmie udział 60 kobiet pracujących w branży muzycznej. Keychange to inicjatywa, która ma na celu zmianyę branży muzycznej tak, aby do 2022 roku było w niej zatrudniona taka sama liczba kobiet, co mężczyzn. Wśród ambasadorów Keychange są Emily Eavis z Glastonbury Festival czy producent Tony Visconti.

Oprócz tego w konferencji wezmą udział m.in. Arne Van Oosterom, pionier idei design thinking, Marko Uibo, współzałożyciel Social Innovation Lab (gdzie posługując się metodą design thinking szuka rozwiązań problemów społecznych i modeli biznesowych dla przedsiębiorstw publicznych) oraz Laura Aaben, współzałożycielka Policy Lab of Think Tank Praxis, posługująca się ideą design thinking w publicznym zarządzaniu. Pełna lista delegatów dostępna jest pod tym linkiem.

Więcej informacji na temat TMW 2018 można znaleźć na stronie: www.tmw.ee

Wydarzenie jest współorganizowane przez Instytut Adama Mickiewicza w ramach programu Don't Panic! We're from Poland.

Źródła: mat. organizatorów, oprac. KA

[Embed][Embed]

Brno Architecture Gallery

Young Polish Architects 2.5D w Brnie

$
0
0
Służewski Dom Kultury, Warszawa. Projekt: 137kilo oraz WWAA, fot. Jakub Certowicz, dzięki uprzejmości Centrum Architektury i Wzornictwa w Łodzi

Young Polish Architects 2.5D, wystawa prezentowana już w Estonii i Finlandii, jedzie teraz do Czech. Prace młodych polskich architektów będzie można oglądać 4–29 kwietnia 2018 roku w Galerii Architektury Brno.

Wystawa Young Polish Architects 2.5D przedstawia 16 budynków z Polski, które mogą zapoznać zwiedzających z najciekawszymi zagadnieniami, problemami i osiągnięciami młodych polskich architektek i architektów. Wybrano obiekty, które odpowiadają na różne problemy związane z przestrzenią publiczną. Od tymczasowych instalacji do dużych budynków użyteczności publicznej – każdy z tych projektów opowiada odrębną historię.

[Embed]

Wystawa przedstawia uproszczone makiety wybranych obiektów w formacie 2.5D, znanym z gier komputerowych, staromodnych dioram lub książek dla dzieci. Modele, przygotowane w porozumieniu z uczestniczącymi w wystawie architektkami i architektami, są wykonane z paneli warstwowych, przedstawiających główną metodę organizacji budynków. Makietom towarzyszą zdjęcia, opis kuratorski i podstawowe rysunki, a także publikacje o tematyce architektonicznej. Zaprezentowane zostaną prace architektek i architektów z polskich studiów projektowych, takich jakCentrala,Beton, WWAA, Projekt Praga, BBGK, JNA, BudCud, Vostok i inne.

Kuratorzy: Łukasz Wojciechowski
Projekt graficzny: Michał Majewski

Galeria Architektury Brno od początku lat 90. była naturalnym miejscem spotkań architektów, architektów i artystów. Założycielem galerii jest Czeska Fundacja Achitecture. Galeria Architektury konsekwentnie prezentuje współczesną czeską i światową architekturę i historię architektury. Poprzez działalność wystawienniczą, wykładową, wydawniczą i reklamową stara się zwiększyć zainteresowanie architekturą jako integralną częścią przestrzeni publicznej.

[Embed]

W 2017 roku wystawa prezentowana była w Muzeum Architektury w Tallinie oraz na Helsinki Design Week. W dniach 21 maja – 30 czerwca będzie dostępna w galerii DEPO2015 w Pilźnie.

Partnerem projektu jest Instytut Adama Mickiewicza działający pod marką Culture.pl.

Wydarzenie wspiera także: IP w Pradze, Galeria Architektury Brno

Źródła: materiały prasowe, Cultutre.pl, oprac KA


Isaac Bashevis Singer – portrety [galeria]

Cecylia Malik

$
0
0

Cecylia Malik, "Warkocze Białki", fot. Grażyna Makara

Artystka wizualna, performerka, malarka i aktywistka związana ze środowiskiem krakowskim. Urodziła się w 1975 roku w Krakowie.

Studiowała na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie w 2001 roku obroniła dyplom w pracowni Leszka Misiaka. Przez pracownię Misiaka przewinęli się w podobnym czasie między innymi malarze z grupy Ładnie, a lata później twórcy Potencji, kariera Cecylii Malik szybko jednak zaczęła biec innymi torami.

Początkowo Malik zajmowała się przede wszystkim malarstwem. Obrazy z lat 2004-2010 przyjmowały formy zapożyczone ze sztuki sakralnej, nawiązujące do ołtarzowych poliptyków i ikonostasów. Ich tematyka daleka była jednak od religijnej podniosłości. Artystka przyglądała się miejskim detalom, malowała włazy studzienek, skrzynki gazowe, okienka piwniczne. Spojrzenie na przeoczane zazwyczaj miejskie detale zbliża malarski cykl Malik do photobooka Maurycego Gomulickiego"W-Wa". Pobrzmiewają w nim jednak również zwiastuny późniejszego  intensywnego zainteresowania Malik problemami społecznymi i przestrzenią publiczną. Wszystkie obrazy z powstającego łącznie pięć lat (2004-2009) cyklu "Miasto" malowane były w plenerze, a sama artystka deklarowała, że doświadczenie miasta to dla niej nie tylko kontakt z przestrzenią, ale i spotkanymi podczas malowania ludźmi.

Malik realizowała również prace związane bezpośrednio z własnym domem i sąsiedztwem. Przez pewien czas obserwowała bezdomnego nocującego w pozbawionej drzwi i okien chatce obok jej domu. Przychodząc i dzieląc się z nim jedzeniem powoli go poznawała. Od zbierającego i sprzedającego złom bezdomnego Jana artystka wypożyczała interesujące ją metalowe obiekty, które portretowała w duchu wcześniej malowanych miejskich detali. Wiosną 2009 roku pokazała je na wystawie, którą urządziła w ogrodzie, gdzie stała chatka sąsiada. Projekt zakończył się w tym samym miejscu rok później "Koncertem u Pana Żula"– zorganizowanym przez artystkę dla upamiętnienia pana Jana, po którym słuch zaginął – według informacji okolicznych bezdomnych, tymczasowy sąsiad artystki zmarł.

"Ulica Smoleńsk 22/8", projekt z 2010 roku, to praca bezpośrednio związana z rodzinną historią artystki, a zarazem jedna z pierwszych prac w polskiej sztuce poruszająca problem gentryfikacji i społecznych skutków transformacji, który na popolarności zyskał kilka lat później. "Ulica Smoleńsk 22/8" powstała we współpracy z siostrą artystki, Justyną Koeke, pod tytułowym adresem – w ich domu rodzinnym. Gdy kamienica w centrum Krakowa zyskała nowego właściciela, ten podniósł czynsze dla mieszkańców trzykrotnie. Rodzina Malików mieszkała w tym miejscu od lat 30., podwyżka jednak zmusiła rodziców artystki do przeprowadzki. W trakcie dwóch tygodni od momentu wyprowadzki do przekazania nowemu właścicielowi kluczy, mieszkanie stało się przestrzenią spotkań i rozmów, gdzie odbywała się wystawa w procesie, do której swoje cegiełki dokładali różni twórcy. Całą sytuację otwierał performans Justyny Koeke, która z mieszczącego się na trzecim piętrze mieszkania wyrzuciła przez balkon na bruk to, czego nie udałoby się zmieścić w nowym, mniejszym mieszkaniu: szafy, rośliny, gitarę, zabawki... Malik z kolei wysoko na kasztanowcu rosnącym na podwórku kamienicy zawiesiła uszytą z kawałków prześcieradeł hiszpańską flagę, odnosząc się do osoby nowego właściciela lokalu. Gdy władze miasta po zgłoszeniu od administracji kamienicy nakazały ją ściągnąć, na miejscu musiał się zjawić alpinista. Siostrom zresztą udało się go wciągnąć w wir wydarzeń odbywających się w mieszkaniu.

[Embed]

Nie był to pierwszy raz, kiedy Malik w ramach działania artystycznego wspięła się na drzewo. Jeszcze we wrześniu 2009 roku, zainspirowana powieścią Italo Calvino "Baron drzewołaz", artystka rozpoczęła realizację swojego najgłośniejszego performatywnego projektu "365 drzew", którego fotograficzna dokumentacja uzupełniona o teksty kilkunastu autorów ukazała się w formie książkowej nakładem Fundacji Bęc Zmiana. Założenie akcji było proste – codziennie Malik wspinała się na jedno wybrane drzewo, na którym była fotografowana. Większość z nich znajdowała się na terenie Krakowa – od parków, przez małe drzewka przy chodnikach, po drzewa rosnące przed gmachami publicznymi. W ciągu roku powstał specyficzny dziennik, ale i bardzo personalny reportaż o mieście i przestrzeni publicznej. Całe działanie miało jednocześnie baśniowy, surrealny rys książki Calvino, nawiązywało do beztroskich dziecięcych zabaw, powtarzanych jednak z większą świadomością, już nie tak niewinnych, a nacechowanych dodatkowo spojrzeniem miejskiej i ekologicznej aktywistki. Jak opowiadała sama artystka kilka miesięcy po rozpoczęciu projektu na łamach "Lampy":

Był to poniekąd mój pomysł na facebooka. Co tam można robić? Jakieś linki sobie wysyłać? To bez sensu. Zaczęłam codziennie wrzucać fotografię z drzewa, za każdym razem z innego. (...) Niesamowite jest doświadczenie przyrody, wspinałam się w każdą pogodę, w ulewy, śnieżyce. Ważny jest upór, wytrwałość i bunt. Taka moja autorska rebelia.

Wrzucając codziennie zdjęcia z kolejnych drzew na swój facebookowy profil, artystka szybko zyskała rozpoznawalność i nawiązała znajomość między innymi z grupą krakowskich działaczy na rzecz ochrony środowiska. To od jednego z nich dowiedziała się poźniej, że na Zakrzówku, popularnym miejscu wiosennych i letnich wycieczek krakowian, wypoczywających nad malowniczym zalewem powstałym w miejscu dawnego kamieniołomu wapienia, powstać ma nowe osiedle. Wspólna zielona przestrzeń, jedna z niewielu w mieście, którego mieszkańcy na nadmiar parków nie mogą narzekać, wymagała wspólnego działania. Malik skrzyknęła grupę artystów, z którymi założyła Modraszek Kolektyw. Wkrótce dołączyli do niego również ludzie zupełnie ze sztuką niezwiązani, aktywiści i mieszkańcy, którym po prostu zależało na ochronie wspólnego dobra. Kolektyw swoją nazwę wziął od żyjącego na terenie Zakrzówka, chronionego prawnie motyla modraszka. Do modraszka nawiązywał również wizualny motyw przewodni protestów w obronie Zakrzówka zorganizowanych  przez kolektyw – błękitne skrzydła. Setki uczestników "zlotów modraszków" na terenie samego Zakrzówka i w centrum miasta, odbywających się od maja 2011 roku, miało na sobie wykonane z tektury i pomalowane błękitną farbą akrylową motyle skrzydła. Dzięki efektownej oprawie protesty szybko przykuły uwagę lokalnych i ogólnopolskich mediów. Ostatecznie akcja, którą wielu, włącznie z aktywistami ekologicznymi, uznawało za skazaną na porażkę, przyniosła efekt. We wrześniu tego samego roku miasto przedstawiło nowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego dla Zakrzówka, w wyniku którego deweloper wycofał się z inwestycji, uznając ja za nieopłacalną.

Modraszek Kolektyw zapoczątkował serię aktywistycznych, kolektywnych realizacji Cecylii Malik, organizowanych w obronie konkretnych miejsc, przeciwko utowarowieniu przestrzeni publicznej, i zyskujących każdorazowo wyrazisty wizualny lejtmotyw. W 2013 roku artystka zainicjowała akcję "Warkocze Białki", jako protest przeciwko melioracji tytułowej rzeki, postulowanej przez samorządowców. Chcąc zachować w nietkniętym stanie tę górską rzekę, jedną z niewielu, która od źródła do ujścia w Jeziorze Czorsztyńskim utrzymała swój pierwotny charakter, Malik zorganizowała w galerii Bunkier Sztuki akcję plecenia warkocza, który miał osiągnąć długość całej rzeki. Ostatecznie upleciono ponad pięciokilometrowy warkocz. Rok później, gdy późnomodernistycznemu hotelowi Cracovia groziło wyburzenie na rzecz kolejnej galerii handlowej, Malik zainicjowała, we współpracy między innymi z artystą Mateuszem Okońskim, protest w jego obronie pod hasłem "Chciwość.Miasta". Tym razem królowało złoto: złote stroje, transparenty z symbolem dolara i euro, wreszcie nawiązujący do biblijnej historii złoty cielec, posadzony na supermarketowym wózku. W opublikowanej na łamach "Obiegu" rozmowie z Martą Świetlik, Malik tłumaczyła tytuł akcji:

"Miasta" to tytuł mozaiki ściennej Heleny i Romana Husarskich, którą [we wnętrzu Cracovii] odkrył Mateusz. A chciwość? Hotel Cracovia, zabytek architektury modernizmu, został oszukany właśnie przez chciwość. Inwestor i władze miejskie uważają, że nie opłaca się wyremontować Cracovii, bo prawdopodobnie porządny remont byłoby droższy niż zbudowanie od nowa na tym miejscu galerii handlowej.

Ostatecznie hotel, jeden z wielu obiektów polskiego późnego modernizmu, któremu groziło wyburzenie, przetrwał. Miał więcej szczęścia niż warszawski Pawilon Chemii czy pawilon Emilia; został wykupiony przez mające naprzeciwko niego swoją główną siedzibę Muzeum Narodowe i obecnie trwa jego przebudowa i renowacja – stanie się kolejnym oddziałem muzeum.

Malik wracała w swojej praktyce do motywu rzek – "Warkocze Białki" zaczęły żyć własnym życiem, pojawiały się na międzynarodowych wystawach i wykorzystywane były przez aktywistów jako symbol w walce o ochronę innych rzek. Wraz z Gochą Nieciecką i Martyną Niedośpiał, Malik zainicjowała również Wodną Masę Krytyczną – odbywający się co roku  spływ Wisłą w obronie rzek. Krakowskim dopływom Wisły poświęciła uwagę w projekcie "6 rzek", realizowanym od 2011 do 2012 roku, odchodzącym od estetyki protestu, bardziej kameralnym, osobistym, ponownie nawiązującym do dziecięcych zabaw i prezentowanym w formie dokumentacji, podobnie jak wcześniejsze "365 drzew". Własnoręcznie zbudowaną łódką Malik przepłynęła wszystkie dorzecza Wisły od administracyjnych granic miasta do ich ujścia, zwracając uwagę na specyfikę każdej z nich, swoiste mini rezerwaty przyrody, jakie się wokół nich roztaczają. Wszystkie podróże dokumentował cykl fotografii oraz osobny film poświęcony każdej z rzek.

W najnowszej zainicjowanej przez siebie akcji Malik połączyła estetykę protestu z czysto artystycznym przedstawieniem, na granicy fotograficznego reportażu i aranżowanej, surrealnej sytuacji. "Matka Polka na wyrębie" była reakcją na zmianę legislacyjną, w wyniku której nastąpiła ogólnopolska, masowa wycinka drzew. Artystka tak opowiadała o początkach akcji:

Usiadłam na pniu, który jeszcze dzień wcześniej był drzewem, i myślałam o tym, że kiedy przez rok chodziłam po drzewach, byłam młodsza, chudsza, chyba najsilniejsza w moim życiu, wyemancypowana, z całkiem dużymi już dziećmi, nie wymagającymi tak intensywnej opieki. Minęło siedem lat i jestem w zupełnie nowym okresie życia – bardzo dużo się wydarzyło, dojrzałam, nabrałam trochę dystansu, pokory, no i mam malutkiego Ignasia – a w Polsce trwa totalny wyrąb. Poprosiłam [mojego męża] Piotrka, żeby mi zrobił zdjęcie, jak karmię Ignacego, siedząc na pniu na wyrębie. I tak powstała pierwsza "Matka Polka na wyrębie”.

Do Malik szybko dołączyły kolejne kobiety, w efekcie powstały fotografie przedstawiające po kilka lub nawet kilkanaście matek karmiących piersią swoje dzieci pośród wyciętych w pień drzew.

Wybrane wystawy indywidualne:

  • 2015 - "Ogród", ARISTOI, Kraków
  • 2013 - "Rezerwat Miasto", Bunkier Sztuki, Kraków
  • 2011 - "Koncert”, Galeria Zderzak, Kraków
  • 2010 - "365 Drzew”, Galeria MpiK, Gliwice
  • 2009 - "Ikonstas Miasto”, Galeria Zderzak, Kraków
  • 2001 - "Malarstwo", Dom Krakowski, Norymberga

Wybrane wystawy zbiorowe:

  • 2017-2018 - "Artyści z Krakowa. Generacja 1970–1979", MOCAK, Kraków
  • 2017 - "Opór Formy. Nie-wystawa. Wypowiedzi wizualne w ramach Forum Przyszłości Kultury", Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera, Warszawa
  • 2016 - "Robiąc użytek. Życie w epoce postartystycznej", Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Warszawa
  • 2012 - "6 Rzek”, premiera filmu, Artboom festiwal Kraków
  • 2011 - Biennale Sztuki Współczesnej w Petersburgu
  • 2011 - "Szachrajki, Łobuzy, Pasożyty”, Galeria Studio BWA Wrocław
  • 2010 - "Mambo Spiniza”, Galeria Zderzak, Kraków
  • 2010 - "„Ulica Smoleńsk 22/8”, Kraków
  • 2002 - "Promocje. Ogólnopolski przegląd malarstwa młodych", Galeria Sztuki w Legnicy

Autor: Piotr Policht, 04.2018

Artystka wizualna i aktywistka

Isaac Bashevis Singer

$
0
0

Isaac Bashevis Singer, 1968, Nowy Jork, fot. David Attie/Getty Images)

Prozaik, dziennikarz, laureat literackiej Nagrody Nobla. Mówił, że pisarz jest swoim dziełem, sam był literatem trzech narodów: żydowskiego tworzącego w jidysz, amerykańskiego i polskiego. Urodził się w 1902 lub 1904 r. w Leoncinie pod Warszawą, zmarł 24 lipca 1991 r. w Miami na Florydzie.

Rodowód

Uważano go za potomka Szeherezady, gdyż opowiadanie historii stanowiło sens jego istnienia. Jedna z nich dotyczyła daty urodzin: pod koniec życia utrzymywał, że właściwą jest 21 listopada 1902 r., a ta najczęściej podawana – 14 lipca 1904 r. – była sposobem na uniknięcie służby wojskowej. Singer przyszedł na świat jako Icchok Zynger, później posługiwał się kilkoma pseudonimami. Dla czytelników prasy był Icchokiem Warszawskim i D. Segalem, ambitniejsze dzieła wychodziły spod pióra Bashevisa (od imienia matki Batszewy).

Wychował się w domu, w którym oddychało się religią (ojciec był rabinem), a słowo "literat" oznaczało bezbożnika i kłamcę. Spośród czworga rodzeństwa tylko najmłodszy Mosze nie został pisarzem. Isaac bał się demonów, ciągle zadawał pytania i uwielbiał słuchać opowieści starszej siostry Hinde Ester (przyszłej pisarki znanej jako Esther Kreitman). Jego ognistorude włosy i nieśmiałość były pretekstem do drwin, ale prześladowców zwalczał swoją najmocniejszą bronią – opowiadaniem historii. Nie miał zabawek, więc jego uwagę przyciągały stosy książek w mieszkaniu. Najpierw czytał te religijne, należące do ojca, potem sięgnął po świeckie – z polecenia starszego brata Israela Joszuy (późniejszego znanego pisarza, w którego cieniu długo pozostawał). Zaczął pisać pod wpływem "Przygód Sherlocka Holmesa" Doyle’a, zachwyciła go "Zbrodnia i kara" Dostojewskiego, chociaż jako dwunastolatek niewiele z niej zrozumiał; często wracał do Tołstoja i Gogola, o Mickiewiczu mówił, że był takim samym geniuszem jak Byron i Puszkin. Fragmenty "Pana Tadeusza" cytowała z pamięci Emilia, bohaterka powieści Singera "Sztukmistrza z Lublina". Lektura tych dzieł podsyciła w nim sceptycyzm wobec tradycji żydowskiej.   

Miejsca


Dom Isaaca Bashevisa Singera w Biłgoraju. Miasteczko kresowe wybudowane przez Fundacje Biłgoraj XXI, fot. Jakub Orzechowski/AG

Rodzina Singerów z Leoncina przeniosła się na krótko do Radzymina, a w 1908 r. przeprowadziła się do Warszawy. Tam kilkuletni chłopiec uczęszczał do chederu, a jego ojciec objął funkcję rabina. Krochmalna 10 to najważniejszy adres w życiu i twórczości noblisty. Często stawał na balkonie swojego mieszkania i obserwował mieszkańców dzielnicy: drobnych rzemieślników i sklepikarzy, pijaków i kieszonkowców. Później wielokrotnie szkicował ich portrety w swojej prozie, np. w tomie opowiadań "Urząd mojego ojca". Główny bohater powieści "Certyfikat", który utożsamiany jest z autorem, wraca do Warszawy i ulicy kontrastów:

Krochmalna wydawała mi się węższa i jeszcze biedniejsza niż kiedyś. Rozpoznawałem każdy budynek, każde podwórko. Nozdrza wypełniły mi zapachy, których pamięć była ukryta w najgłębszych zakamarkach mojej duszy.

Drugim miejscem, którego klimat można odczuć w książkach Singera jest Biłgoraj. Nieskażone cywilizacją miasto zamieszkałe w jednej trzeciej przez pobożną ludność żydowską, stało się prototypem sztetla, echem przeszłości. Do przeprowadzki w rodzinne strony w 1917 r. matkę i dwóch młodszych synów skłonił głód, który rodzina Singerów cierpiała w czasie wojny. Tutaj Isaac uczył się języka polskiego, próbował tworzyć po hebrajsku i wrócić do Warszawy, gdzie starszy brat cieszył się już sławą dobrego pisarza.

Chociaż początkowy plan podjęcia studiów w seminarium rabinackim nie powiódł się, Singer zdecydował się zamieszkać w Warszawie w 1923 r. Objął posadę korektora w żydowskim tygodniku "Literarisze bleter", którego redaktorem był jego brat. Pisał bezlitosne recenzje książek, tłumaczył na jidysz "Czarodziejską górę" Manna, zadebiutował nagrodzonym w konkursie opowiadaniem "Na starość". Wtedy narodził się Bashevis – pseudonim literacki przyjął, by nie mylono go z Israelem Joszuą Singerem. Jednak to właśnie jemu zawdzięczał nawiązanie znajomości z artystami i twórcami skupionymi w Związku Literatów i Dziennikarzy Żydowskich. Tam poznał serdecznego przyjaciela Arona Cejtlina, z którym redagował pismo literackie "Globus". Na jego łamach ukazywała się w odcinkach pierwsza powieść Singera "Szatan w Goraju" (w 1935 r. wydanie książkowe).

[Embed]

W swojej twórczości noblista z taką precyzją odzwierciedlał topografię Warszawy, że bez problemu można by nakreślić mapę przedwojennego miasta (zniszczone wskrzesił m.in. w "Rodzinie Muszkatów"). Podczas ciągłych przeprowadzek nierzadko gubił wszelkie dokumenty tożsamości, a cechę tę dziedziczyli bohaterowie jego powieści. Singer zrzucił tradycyjny strój żydowski, z nieformalnego związku z komunistką urodził mu się jedyny syn, którego spotkał ponownie ćwierć wieku później. Mimo że często powracał myślami do miejsc dzieciństwa, nawet w Polsce czuł się sublokatorem.

Niepewna sytuacja finansowa i narastające nastroje antysemickie w sąsiednich Niemczech przyspieszyły decyzję pisarza o emigracji do Stanów Zjednoczonych w 1935 r. – w ślad za bratem. W Ameryce powstały największe dzieła Singera, tam poznał swoją żonę Almę Haimann, podjął pracę w żydowskim dzienniku "Forwerts". Już nigdy nie chciał wrócić do Polski, którą nazywał "cmentarzem żydowskiego narodu". Jego biografka Agata Tuszyńska powiedziała, że zamieszkał w słowach.

Język


Isaac Bashevis Singer, w swoim mieszkaniu, 1978, Miami , USA, fot. Kathy Willens/AP/East News

Singer uczył się języka polskiego, by móc czytać Mickiewicza czy Słowackiego, nigdy jednak nie posługiwał się polszczyzną biegle. Jako nastolatek napisał swój pierwszy wiersz po hebrajsku, próbował także tworzyć opowiadania w tym języku. Jednak czuł jego ograniczenia. Był to język religijnych ksiąg, a nie codzienności. Pozostał przy jidysz, w którym mówił i myślał, podobnie jak jego literaccy bohaterowie. Swój wybór argumentował w przemówieniu wygłoszonym podczas uroczystości wręczenia Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1978 r.:

Po pierwsze, lubię pisać powieści o duchach. A nic bardziej nie pasuje do ducha niż umierający język. (…) Po drugie, wierzę w zmartwychwstanie. Jestem pewien, że wkrótce przyjdzie Mesjasz i pewnego dnia miliony zmarłych mówiących językiem jidysz powstaną z grobu. Ich pierwsze pytanie będzie brzmiało: czy jest coś nowego do czytania w naszym języku?!

Chone Shmeruk, wybitny singerolog, przekonywał, że pisarz "odzwierciedla wiernie specyficzne bogactwo językowe Żydów Polski centralnej, tak zwanej Kongresówki, wraz z całą gamą dźwięków, osobliwie brzmiących dla ucha przywykłego do innych dialektów języka jidysz". Singer osiągnął mistrzostwo w różnorodnym stosowaniu monologu w narracji. Uważał, że dzieło literackie musi mieć trzymającą w napięciu fabułę, a przez autora ma przemawiać pasja pisania. Swoją niezaspokojoną potrzebę perfekcji realizował w krótszych formach prozatorskich. Soczystego języka, gawędziarskiego stylu narracji zazdrościli mu żydowscy twórcy.

Niestety, to bogactwo stylistyczne często ginęło w przekładach na inne języki. Dlatego też autor "Niewolnika" chętnie uczestniczył w pracach translatorskich swoich utworów. Redagował i zmieniał obszerne fragmenty, dopisywał lub wyrzucał opisy i dialogi w tekstach angielskich. Powtarzał, że jest to język niedomówień, z kolei żydowski uważał za język przesady.

Storyteller


saac Bashevis Singer, podpisuje autografy na przyjęciu zorganizowanym przez członków lokalnej społeczności żydowskiej, Sztokholm, Szwecja, 1978, fot. Chuck Fishman/Getty Images

Był indywidualistą, unikał tłumów, jednak gdy chciał, potrafił być duszą towarzystwa.  Zawsze cierpliwie wysłuchiwał cudzych historii. Największą udręką były dla niego pisarskie niepowodzenia. Pisał wszędzie, na skrawkach papieru, w notesach, z których potem nie korzystał. W swoich dziełach przeciwstawiał świętość i grzech, pokazywał świat żydowski bez retuszu, ludzi z ich słabościami i dziwactwami, wierzącymi w dybuki i demony, jak w opowiadaniu "Gimpel Głupek". Chociaż Warszawa wydawała się mu utraconym rajem, zapamiętał ją jako złożoną z dwóch obcych, niekiedy wrogich wobec siebie środowisk polskiego i żydowskiego. Tę ambiwalencję widać nie tylko w jego powieściach i opowiadaniach, lecz także w artykułach prasowych pisanych dla "Forwerts".

Znamienny w twórczości Singera jest także fakt, że niemal wszystkie opisywane przez niego wydarzenia dzieją się przed Holokaustem. Nawet gdy fabuła zmierza do II wojny światowej, to narrator ukazuje Zagładę z dystansu, z perspektywy zbiorowości, w końcowych rozdziałach ("Rodzina Muszkatów”) czy epilogu ("Szosza"). Autor jest wtedy nieobecny.

Krytycy literaccy, zwłaszcza żydowscy, nazywają Singera pornografem ze względu na śmiałość w przedstawianiu erotycznej sfery życia. Jego bohaterowie nie wstydzą się własnego ciała, poddają się namiętności, z zazdrości czerpią wręcz przyjemność. Galerię postaci kobiecych tworzy na podstawie własnych doświadczeń, są to: polskie pokojówki służące w domach, gdzie mieszka rudy młodzieniec, młode komunistki i ekscentryczne Żydówki. Zdarza się, że główna postać kocha się w kilku kobietach jednocześnie, miłosne wielokąty znajdziemy w "Certyfikacie", "Wrogach", "Sztukmistrzu z Lublina". Właśnie w poligamicznym Werterze upatruje się alter ego autora. Do końca nie wiadomo, ile tych literackich flirtów i romansów miało rzeczywiście miejsce w życiu noblisty, gdyż jak sam twierdził: "Sztuka jest kłamstwem, które mówi prawdę".

Twórczość Singera często porównuje się do dzieł Prusa i Orzeszkowej, on sam przyznał się do nieznajomości tych pisarzy. Z pewnością bliższa była mu wizja literatury, którą sformułował w recenzji opowiadań Brunona Schulza:

Powiedziałbym, że jego głównym celem było zdyskredytowanie literatury, a jednocześnie stworzenie małego literackiego arcydzieła. Schulz osiąga to, łącząc w oryginalny sposób realizm i nonsens, prawdziwe obrazy i puste frazesy, autentyzm i fantazję, jawę i sen. (…) Parodiuje właściwie nie tyle literaturę, ile ludzką świadomość, moc słowa, ujawniając przy tym niezwykłą literacką siłę.

Mimo uwielbienia dla przygód Sherlocka Holmesa, Singer długo bronił się przed pisaniem dla młodego odbiorcy, uważając tę sztukę za podrzędną. Zmienił zdanie dopiero po sześćdziesiątce. W dziecięcym czytelniku dostrzegł spontaniczną akceptację literatury, szansę na realizację twórczej misji, czyli przybliżenia żydowskiego świata zarówno od strony religijnej, jak i świeckiej. W jego opowiadaniach dla dzieci dominuje idylliczna wizja rzeczywistości, uwielbienie dla świata zwierząt (Singer przez ponad 30 lat był wegetarianinem, motywując to względami etycznymi). W dzieciństwie słuchaczką tych niesamowitych opowieści była córka sąsiadki Szosza (jej imieniem zatytułował powieść). Mówił jej, że historia świata jest książką, którą można czytać tylko w jedną stronę, z prawa na lewo, bo napisaną w jidysz.  

Singer traktował literaturę żydowską jako księgę pamięci. Sam zapadł na chorobę związaną z jej zanikiem. Zmarł w wieku 87 lat, został pochowany na cmentarzu żydowskim w New Jersey.  

Twórczość:

- powieści:

  • "Szatan w Goraju" (1935)
  • "Grzeszny Mesjasz" (1935-1936 – w odcinkach)
  • "Rodzina Muszkatów" (1950 )
  • "Sztukmistrz z Lublina" (1960)
  • "Niewolnik" (1962)
  • "Dwór" (1967)
  • "Spuścizna" (1969)
  • "Wrogowie. Historia miłości" (1972)
  • "Szosza" (1978)
  • "Golem" (1982)
  • "Pokutnik" (1984)
  •  "Opowieść o królu pól" (1988)
  • "Męty" (1991)
  • "Szumowiny" (1991)
  • "Certyfikat" (1992)
  • "Meszuge" (1994)
  • "Cienie nad rzeką Hudson" (1998)

- wybrane zbiory opowiadań:

  • "Spinoza z ulicy Rynkowej i inne opowiadania" (1961)
  • "Krótki piątek" (1963)
  • "Seans spirytystyczny i inne opowiadania" (1968)
  • "Przyjaciel Kafki" (1970)
  • "Korona z piór i inne opowiadania" (1973)
  • "Namiętności" (1975)
  • "Późna miłość" (1979)
  • "Opowiadania zebrane" (1983)
  • "Opowiadania dla dzieci" (1984)
  • "Zjawa i inne opowiadania" (1985)
  • "Śmierć Matuzalema i inne opowiadania" (1988)

- wspomnienia beletryzowane:

  • "Urząd mojego ojca" (1956, 1966)
  • "Miłość i wygnanie" (1984)

Adaptacje filmowe:

  • "Sztukmistrz z Lublina", reż. Menahem Golan (1979)
  • "Jentł" (lub "Yentl"), reż. Barbra Streisand (1983)
  • "Wrogowie", reż. Paul Mazursky (1989)

Nagrody:

  • 1970 – National Book Award (twórczość dla dzieci)
  • 1974 – National Book Award (całokształt twórczości)
  • 1978 – Nagroda Nobla w dziedzinie literatury
  • 1989 – złoty medal American Academy and Institute of Arts and Letters

Autorka: Agnieszka Warnke, kwiecień 2018

Prozaik, dziennikarz

"2118. Anna Karasińska" w reżyserii Anna Karasińska [galeria]

$
0
0

Zdjęcia z przedstawienia "2118. Anna Karasińska" w reżyserii Anny Karasińskiej. Występują: Magdalena Cielecka,  Dobromir Dymecki, Monika Frajczyk, Bartosz Gelner, Magdalena Popławska. Premiera: 27 marca 2018, Nowy Teatr w Warszawie.

Maria Anto

$
0
0

Maria Anto w pracowni z obrazem "Niebieskooka", Warszawa, 1975, fot. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki

Artystka tworzyła obrazy w duchu surrealizmu, malarstwa fantastycznego i prymitywnego. Sceny alegoryczne na tle egzotycznych i fantastycznych krajobrazów, w tym nocnych pejzaży, były ucieczką od rzeczywistości, w której Anto żyła i tworzyła, próbą odnalezienia harmonii i piękna na polu sztuki.

Maria Anto, ur. 1936 w Warszawie, była jedną z najbardziej oryginalnych artystek zajmujących się malarstwem figuratywnym. Brała udział w ponad dwustu wystawach w kraju i na świece. Jest laureatką licznych nagród i wyróżnień za całokształt pracy twórczej i indywidualne obrazy.

Anto ukończyła Wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w 1962 roku. Studiowała w pracowniach prof. Stefana Płużańskiego i prof. Michała Byliny na Wydziale Malarstwa, oraz pracowni prof. Witolda Millera na Wydziale Technik Ściennych.

Artystka tworzyła obrazy w duchu surrealizmu, malarstwa fantastycznego i prymitywnego. Jej prace często łączone są nurtem realizmu magicznego. Figuratywne obrazy zupełnie odbiegały formą i treścią od obowiązujących stylistyk i prądów epoki PRL. Sceny alegoryczne na tle egzotycznych i fantastycznych krajobrazów, w tym nocnych pejzaży, były ucieczką od rzeczywistości, w której Anto żyła i tworzyła, próbą odnalezienia harmonii i piękna na polu sztuki.

W obrazach artystki odcisnęło się piętno doświadczenia dzieciństwa spędzonego w okupowanej Warszawie, śmierci bliskich osób oraz moment ocalenia w drodze do niemieckiego obozu. Lęki i traumy wczesnych lat dzieciństwa przełamane zostały magiczną wyobraźnią i głęboką erudycją malarki.

Anto debiutowała dużą wystawą indywidualną w 1966 roku w Warszawskiej Zachęcie, choć kilka lat wcześniej, w 1963 roku uczestniczyła już w prestiżowym VII Biennale São Paulo, na którym pokazała dwanaście obrazów. Wystawa w Zachęcie obejmowała m.in. portrety kobiet, portrety grupowe na tle krajobrazów, wyobrażenia fantastycznych zwierząt, martwe natury – wszystkie o dużym ładunku symbolicznym i emocjonalnym. 


Maria Anto, fot. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki

We wstępie katalogu wystawy w Zachęcie profesor Michał Walicki pisał o twórczości Anto:

Maria uwielbia czary, nie akceptuje natomiast powabów banalnej urody. Jej pejzaże przywodzą na myśl dziewczęce sny rodzące się po pięknych i dobrych bajkach; kwiaty i drzewa, soczyste i barwne budzą niekiedy wspomnienia o egzotycznej roślinności Rousseau, innym zaś razem zdają się przemawiać magicznym językiem średniowiecznej flory. Na ich tle przesuwają się ludzie (którym towarzyszą zwierzęta), spokojni i łagodni, o zamkniętych, nieprzeniknionych twarzach, ruchem rytmicznym i lunatycznym.

Obrazy na wystawie uwzględniały wątki biograficzne, towarzyszące całej późniejszej twórczości Anto. Prace "Zuzanna wraca z balu", "Zuzia i królik", czy "Krystyna z żółtym kwiatkiem" przedstawiały córki malarki. Na wielu pojawiała się sama Anto w indywidualnym ujęciu autoportretowym bądź z innymi osobami z jej otoczenia.

Wspólnym wątkiem licznych z ponad sześćdziesięciu  wystawionych prac były pełne niedomówień, nieoczekiwane spotkania. Ich przykładem są m.in. obrazy "Czarodziejka", "Spotkanie z artystą" i "Pani wyjechała".

W latach 60. Anto namalowała serię pejzaży o tematyce industrialnej, przedstawiające  konkretne obiekty przemysłowe. Świadczą o tym zarówno tytuły obrazów, jak i zgodność ikonograficznych przedstawień z wizerunkami fabryk. Są to m.in. "Rafineria z dymiącymi kominami (Płock III)", "Żyrardów", "Gazownia na Woli", oraz "Żerań – Elektrociepłownia". Nastrojowe krajobrazy trudno jednak nazwać realistycznymi. Ukazane na obrazach budowle zdają się wskazywać na uwikłanie człowieka w machinę pracy i systemu krępującego indywidualizm i wolność człowieka "uwięzionego" w molochach fabryk.

Charakterystyczne obiekty architektury i miejsca, m.in. na terenie Warszawy można rozpoznać w wielu innych pracach Anto. Płótna z przedstawieniem kościoła Wizytek, Hotelu Bristol, Bulwarów Wiślanych, czy Grobu Nieznanego Żołnierza nie pozostawiają wątpliwości, co "sportretowała". Tutaj podobnie jak w przypadku pejzaży industrialnych mamy do czynienia z zabiegiem odrealnienia. Warszawskie pejzaże w których pojawiają się figury ludzi sprawiają wrażenie podróży w czasie do świata którego nie ma.

W trakcie spektakularnej kariery artystycznej Maria Anto wielokrotnie wystawiała obrazy za granicą, m.i.n. w ramach ważniejszych pokazów indywiduualnych takich jak wystawa w Galeria Polo & Bot w Caracas (1967) i Galleri Prisma w Sztokholmie (1968). W 1971 odbyła się indywidulana wystawa malarki w Galleria d’arte Cortina w Mediolanie, która jednocześnie zapoczątkowała współpracę polskiej artystki z zagraniczną galerią. W późniejszych latach w ramach tejże współpracy odbyły się dwie kolejne wystawy Anto. Paromiesięczne pobyty we Włoszech zaowocowały cennymi znajomościomi z różnymi osobistościami życia artystycznego takimi jak Enrico Bay, Max Ernst czy Dorothea Tanning."Młoda polska malarka objawiła się jako jedna z najbardziej niezwykłych i oryginalnych osobowości na polu sztuki fantastycznej"– pisał w kontekście pierwszej wystawy zaprzyjaźniony z Anto włoski pisarz i dziennikarz Dino Buzatti (1971). 

[Embed]

Zainteresowania tematyczne i "imaginarium" Marii Anto były stałe od lat 60. aż do śmierci artystki. Jednak na przestrzeni kilku dekad twórczości zmieniała się nieznacznie jej technika malarska. Obrazy z lat 60. i 70. malowane są  bardziej dokładnie. Późniejsze obrazy charakteryzuje większa ekspresja, malarska swoboda i rozmach. 

Szczególne miejsce w twórczości Anto zajmują obrazy ze zwierzętami. "Bestiarium" z wyobrażeniem prawdziwych i fantastycznych zwierząt obejmuje zarówno złowrogie istoty, jak i pełne spokoju, przyjazne stworzenia w ujęciu portretowym, bądź wpisane w alegoryczne sceny. Wydaje się, że postaci zwierzęce w obrazach Anto uosabiają pojęcia i sprawy, do których malarka miała silnie emocjonalny stosunek. Duży zespół prac ukazuje małpy, ptaki i psy. Wyjątkową figurą zwierzęcą u Anto stał sie jednorożec, inspirowany przedstawieniami z cyklu gobelinów "Damy z jednorożcem" z paryskiego Musée de Cluny. Szlachetne, najczęściej białe stworzenie symbolizuje opiekuna domu i uosobienie dobra.

Odrębną grupę prac stanowią obrazy, które można określić jako wyobrażenia marzeń sennych. Należą do nich dzieła takie jak "Spacer wieczorem", "Śniadanie na trawie", "Duch drugi", "Sen z psami", "Dom z futra". Niektóre z nich ukazują bardzo charakterystyczne dla Anto przedstawienie pogranicza dnia i nocy. Są to zarówno dobre sny oraz niepokojące stany zagrożenia bliskie koszmarom. W grupę tę wpisują się wyobrażenia śmierci przedstawione na płótnach z umierającymi w locie ptkamai, wozem pogrzebowym czy odciętą głową jelenia na dachu samochodu.

Malarka uczestniczyła w ogólnopolskich plenerach artystycznych m.in. w Białowieży, Osiekach, Sandomierzu. Białowieżę nazywała swoim drugim domem, miejscem, gdzie budziły się potencjały o których wcześniej nie miała pojęcia. Podczas plenerów w Puszczy Białowieskiej nie chodziło Anto o studiowanie i malowanie natury. Plenery stwarzały możliwość przeniesienia się do innego wymiaru; artystka przypisywała im rolę metafizyczną. „Puszcza zatrważa, ale i wyzwala we mnie nową energię [...] Duchy Białowieży pozwalają zobaczyć więcej. Odkryłam tu miejsca mocy. Uroczyska pradawne. Najbardziej znaczące prace powstały w Białowieży” – mówiła Anto.

W czasie stanu wojennego malarka aktywnie angażowała się w działalność podziemia kulturalnego, biorąc m.in. udział w cyklicznych spotkaniach ze sztuką, jakie organizowano w kościołach i przestrzeniach prywatnych. W tym czasie powstały ważne „obrazy solidarnościowe” takie jak "Dla Artura Grottgera", "Modlitwa I", "Modlitwa II", "Kuźnica". O twórczości malarki Andrzej Osęka pisał:

Maria Anto – na przekór chłodowi sztuki aktualnej – głównym kryterium, treścią swego malarstwa uczyniła przeżywanie świata, opowiadanie o nim niezwykłych, tajemniczych, znaczących, a przecież bardzo w końcu prostych snów. Zawierają się w nich wspomnienia, marzenia, lęki, a towarzyszy im stale poczucie, że wszystko może się zdarzyć.

Prace Marii Anto znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, Zachęty- Narodowej Galerii Sztuki, Galerii Arsenał w Białymstoku, Muzeum Lubelskiego w Lublinie, Muzeum Narodowego w Kielcach, Muzeum Warszawy, Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, Muzeum Mazowieckiego w Płocku, Muzeum Diecezjalnego w Płocku, Moderna Museet w Sztokholmie, Muzeum Sportu i Turystki w Warszawie, Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, Muzeum w Koszalinie, BWA Zamość, oraz kolekcjach prywatnych w krajach Europy i Ameryki Łacińskiej, Kanadzie, USA, Japonii i Australii.

Autor: Michał Jachuła, kwiecień 2018

Malarka
Viewing all 3106 articles
Browse latest View live