Quantcast
Channel: HTC - Kanał RSS serwisu Culture.pl
Viewing all 3106 articles
Browse latest View live

Michał Marczak

$
0
0

Michał Marczak, fot. Piotr Matusewicz/East News

Reżyser filmowy. Urodził się 11 sierpnia 1982 roku w Warszawie. Jego film "Wszystkie nieprzespane noce" został wybrany najlepszym dokumentem na festiwalu w Sundance w 2016 roku. 

Marczak jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, studiował także w California Institute of Arts. Swój pierwszy dokument krótkometrażowy pod tytułem "Kobieta poszukiwana" zrealizował w 2009 roku w ramach programu "Pierwszy dokument". Opowieść o poszukującym w Polsce żony francuskim arystokracie została wyróżniona na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych "Młodzi i film". W 2010 roku wyreżyserował pierwszy film pełnometrażowy, "Koniec Rosji", rozgrywający się w strażnicy na północnych rubieżach Rosji, który zapewnił mu wyróżnienia na kilku międzynarodowych festiwalach i HBO Documentary Films Emerging Artist Award w Toronto. 

Popularność przyniósł reżyserowi jego kolejny dokument, "Fuck for Forest", opowiadający o grupie współczesnych hipisów, ekologów, którzy poprzez seks zbierają pieniądze na amazońskie lasy. Marczak przygląda się od wewnątrz antykonsumpcyjnej komunie, której członkowie wydają się zbyt przejęci własnymi ideałami i nawykami, by dostrzegać realne problemy tych, którym chcą pomagać. Tadeusz Sobolewski pisał w Gazecie Wyborczej:

Cóż za paranoiczna sytuacja: przybysze z Europy – która według proroctwa Michela Houellebecqa w "Mapie i terytorium" zamieni się w przyszłości w porośnięty puszczą rezerwat – konfrontują się z Indianami, dla których liczy się postęp i technologia. Jaką pozycję zajmuje w tej konfrontacji autor tego pasjonującego dokumentu? Myślę, że sam jest poszukiwaczem i więcej w nim idealisty niż ironisty. W tym rzeczywiście przypomina Herzoga. Najciekawszy w jego filmie jest moment zaskoczenia, gdy na naszych oczach świat się komplikuje, a widz staje na rozdrożu i zaczyna wątpić w świętą sprawę ratowania Amazonii.

Film "Fuck for Forest" nominowany był do Polskiej Nagrody Filmowej Orzeł w kategorii Najlepszy film dokumentalny, a magazyn Dazed and Confused umieścił go na liście dziesięciu najbardziej innowacyjnych i rozszerzających ramy gatunkowe dokumentów ostatnich lat.

Sukcesem międzynarodowym okazał się kolejny film reżysera, "Wszystkie nieprzespane noce", który miał swoją premierę w konkursie dokumentów na Sundance Film Festival, gdzie Marczak odebrał nagrodę za najlepszą reżyserię. W uzasadnieniu jurorzy pisali: 

Filmowiec ten stworzył film przepiękny wizualnie, a jego wizja jest wyjątkowa. Naszym zdaniem reżyser odważnie popycha sztukę non-fiction ku nowym terytoriom. Jury nie może się doczekać kolejnych filmów tego utalentowanego filmowca. 

Polska premiera filmu odbyła się na festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu. I tutaj "Wszystkie nieprzespane noce" spotkały się z zainteresowaniem, zdobywając nagrodę publiczności. Reżyser po raz kolejny podważa w nim gatunkowe granice: nie wiadomo do końca, czy film jest fabułą, czy dokumentem, nie wydaje się to zresztą mieć większego znaczenia. Śledzimy grupę młodych bohaterów, którzy wałęsają się po Warszawie nocami, wypalają setki papierosów, piją, tańczą i rozmawiają o miłości. Krytycy porównywali film do "Niewinnych czarodziejów"Andrzeja Wajdy, najlepszego, być może, w polskim kinie obrazu "górnej i durnej" młodości. Urok "Wszystkich nieprzespanych nocy" tkwi w braku pretensji do stworzenia "portretu pokolenia" czy "powiedzenia czegoś ważnego" o współczesnej rzeczywistości. Marczakowi udaje się uchwycić taki moment w życiu, w którym człowiek zaczyna niezdarnie budować swoją tożsamość, szukając miłości, przyjaźni i sensu. Jak pisała Małgorzata Sadowska:

Próba zatrzymania czasu – a to wiodące pragnienie kierujące światem "Wszystkich nieprzespanych nocy"– skazana jest na porażkę, choć paradoksalnie z batalii, w której człowiek ponosi klęskę, zwycięsko wychodzi kino z jego alchemiczną zdolnością do odzyskiwania, utrwalania, ocalania na swój sposób ulotnych chwil.

Filmografia: 

  • 2009 – "Kobieta poszukiwana" / Woman Wanted 
  • 2010 – "Koniec Rosji" 
  • 2012 – "Fuck for Forest" 
  • 2016 – "Wszystkie nieprzespane noce" 

 

Autorka: Natalia Mętrak-Ruda

Reżyser filmowy.

"Późna polskość" w CSW [galeria]

$
0
0

Wybrane prace z wystawy "Późna polskość. Formy narodowej tożsamości po 1989 roku". Ekspozycja czynna do 6 sierpnia 2017, Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.

Muzeum Sztuki Użytkowej i Designu w Wilnie

Anna Orłowska nagrodzona na Higashikawa Awards Festival

$
0
0

Anna Orłowska, "Niewidzialność: studium przypadku" w Atelier Josefa Sudka w Pradze, fot. dzięki uprzejmości artystki

Polska fotografka Anna Orłowska została wyróżniona prestiżową nagrodą 33 Higashikawa Awards Festival w kategorii fotografów zagranicznych.

Artystka była jedną z dwudziestu jeden kandydatów nominowanych w 2017 roku do Overseas Photographer Award. Na festiwalu został nagrodzony jej projekt fotograficzny "Niewidzialność: studium przypadku", podejmujący temat niewidzialności jako jednej ze strategii mimetycznych, pozwalającej na przemilczenia, unikanie krytyki. Jury w uzasadnieniu werdyktu doceniło nie tylko prace Orłowskiej, ale także osiągnięcia współczesnej polskiej fotografii:

Prace z Polski, która doświadczyła wielkiego przełomu politycznego i posiada bogate tradycje filmowe, są bardzo zróżnicowane, prezentują dużą głębię i szeroki zakres tematyczny (…). Fotografie Orłowskiej, reprezentującej młodych fotografów z tego kraju, pobudzają wyobraźnię widzów, zdobywając jej międzynarodowe uznanie. Artystka w swoich najnowszych pracach podejmuje temat rzeczy, których nie można zobaczyć, w których kwestionuje widoczność fotografii.

[Embed]

Dziękując za przyznanie nagrody, Anna Orłowska powiedziała:

Uważam sztukę za sposób przemyślenia na nowo i reinterpretacji świata, aby dostrzec rzeczy, które nie są szeroko rozpowszechnione, lecz przeważnie ukryte i problematyczne. Oznacza to skupienie na szczegółach, małych opowieściach lub zjawiskach, które uważam za znaczące, ale jednocześnie pomijane w głównym dyskursie. Fotografia jest doskonałym środkiem, aby pokazywać rzeczy w prosty sposób, a następnie przekształcać je w złożone znaki zapytania. To medium, które ukształtowało moją artystyczną perspektywę, silnie wpływa na współczesny świat i determinuje go, mimo że staliśmy się już niewrażliwi na obrazy.

Festiwal fotografii w mieście Higashikawa na japońskiej wyspie Hokkaido odbywa się od 1985 roku, kiedy Higashikawa została ogłoszona "miastem fotografii", stawiającym sobie za cel stworzenie platformy dla spotkań fotografów z całego świata i prezentacji ich prac.

Źródła: materiały prasowe, Culture.pl, opr.: AW, 28.04.2017

Paju Typography Institute

$
0
0
Siedziba PaTI w Paju Book City, fot. www.pati.kr

Paju Typography Institute (PaTI) jest alternatywną szkołą projektową w Korei Południowej założoną w 2012 roku przez prekursora koreańskiej typografii, artystę Ahn Sang-soo. W unikalnym programie edukacyjnym prowadzonym przez Instytut ważną rolę pełni wymiana z innymi organizacjami w Korei i za granicą o podobnym profilu oraz zakorzenienie w kulturze lokalnej.

330 Hoedong-gil, Paju bookcity Gyeonggi-do 10881, South Korea
Tel: (+82 70) 8998-5610/4
Fax: (+82 303) 0949-5610
E-mail: info@pati.kr
WWW: www.pati.kr

Projektowanie a sztuka – wystawa studia Fontarte w Korei

$
0
0
Fot. Fontarte

W Instytucie Typografii PaTI w P'aju Book City niedaleko Seulu zostanie zaprezentowana wystawa prac Magdaleny i Artura Frankowskich ze studia Fontarte. Otwarciu wystawy towarzyszyć będzie wykład oraz dwudniowe warsztaty poświęcone projektowaniu okładek. Frankowscy wygłoszą również wykład i poprowadzą warsztaty na Uniwersytecie Seulskim.

Wystawa zatytułowana "Fontarte: Design for Art" zostanie otwarta 11 maja 2017 roku. W galerii Instytutu Typografii PaTI zaprezentowane zostaną wybrane książki i plakaty zaprojektowane przez Magdalenę i Artura Frankowskich oraz ich własne projekty łączące sztukę i grafikę użytkową.

[Embed]

W związku z otwarciem wystawy projektanci poprowadzą wykład dla studentów PaTI dotyczący specyfiki współpracy z instytucjami kultury oraz dwudniowe warsztaty zatytułowane "Zaprojektuj okładkę", w których punktem wyjścia będą książki inspirowane pracami polskich artystów awangardowych lat 20. i 30. XX wieku, takich jak Władysław Strzemiński, Henryk Berlewi, Mieczysław Szczuka i Teresa Żarnower. Uczestnicy warsztatów na drodze eksperymentów z użyciem liter, fotografii i gotowych struktur graficznych będą poszukiwać indywidualnych rozwiązań graficznych i typograficznych projektując okładki katalogów i albumów sztuki.

Magdalena i Artur Frankowscy wygłoszą również wykład "Not Only a Poster" dla studentów wydziału komunikacji wizualnej na Uniwersytecie Seulskim. Omówią historię polskiej grafiki i typografii awangardowej na przykładzie najciekawszych graficznych realizacji zarówno powojennych, jak i współczesnych, a następnie poprowadzą warsztaty, podczas których studenci będą mieli możliwość zaprojektować autorskie okładki typograficzne.

 [Embed]

Studio Fontarte to obecnie jedno z najlepszych i najbardziej znanych polskich studiów projektowych, które ma na swoim koncie projekty z zakresu sztuki, projektowania graficznego i typografii dla polskich i międzynarodowych instytucji artystycznych. Fontarte współpracowało między innymi z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Moderna Museet Malmö, Muzeum Narodowym w Warszawie, 49 Nord 6 Est – Frac Lorraine w Metz, DAAD Berlin, Cricotecą, Muzeum Sztuki w Łodzi, Zachętą – Narodową Galerią Sztuki oraz artystami: Yael Bartaną, Arturem Żmijewskim, Christianem Boltańskim, Aleksandrą Waliszewską, Tilmanem Wendlandem, Radkiem Szlagą.

[Embed]

PaTI Paju Typography Institute jest alternatywną szkołą projektową w Korei Południowej założoną w 2012 roku przez prekursora koreańskiej typografii, artystę Ahn Sang-soo. W unikalnym programie edukacyjnym prowadzonym przez Instytut ważną rolę pełni wymiana z innymi organizacjami w Korei i za granicą o podobnym profilu oraz zakorzenienie w kulturze lokalnej. 

[Embed]

Zofia Posmysz, "Wakacje nad Adriatykiem"

$
0
0

"Wakacje nad Adriatykiem" Zofii Posmysz można by uznać za genialną powieść science fiction, gdyby jej narracja nie opierała się na faktach. Na osobistych wspomnieniach autorki, która przeszła przez kolejne kręgi piekła obozu zagłady, żeby dać o nim wiarygodne świadectwo. 

Zofia Posmysz u progu dorosłości, w 1942 roku, została więźniarką Auschwitz, a po czasie Ravensbrück i Neustadt–Glewe. Po wojnie pracowała jako dziennikarka i pisarka, będąc między innymi współautorką popularnego radiowego cyklu "W Jezioranach". Jej słuchowisko o tematyce obozowej "Pasażerka z kabiny 45" (1959) zostało po roku przeniesione do Teatru Telewizji jako "Pasażerka". Pod tym tytułem ukazała się też powieść (1962), a rok – później film Andrzeja Munka; niedokończony, gdyż tragiczna śmierć reżysera przeszkodziła w dokręceniu wątku współczesnego.

Z równie sugestywną mocą Zofia Posmysz powróciła do traumy obozowych przeżyć w "Wakacjach nad Adriatykiem" (1970). Gehenna hitlerowskiego obozu koncentracyjnego opisana jest z innej perspektywy, niż w "Medalionach"Zofii Nałkowskiej czy opowiadaniach Tadeusza Borowskiego. Pisarka, która pół wojny przebyła jako więźniarka obozów zagłady, a w oświęcimskiej hierarchii była tak zwanym starym numerem (7566), uniknęła w swoich powieściach nastawienia rozliczeniowego.

Jej sposób radzenia sobie z trudną przeszłością polegał na świadczeniu prawdy, i to pełnej, daleko wykraczającej poza czarno-białe schematy. Pisząc o zbrodniczych praktykach funkcjonariuszy hitlerowskiego systemu nie kryła, że nawet w opresyjnym układzie rasowych zależności, co bardziej zaradnym więźniom udawało się tak lawirować, żeby sobie zapewnić korzystniejsze warunki bytowe. W tym celu umieli wykorzystać znajomość psychiki swoich nadzorców – ich przyzwyczajenia czy słabe punkty. 

Taki był zasadniczy motyw "Pasażerki", w której główna bohaterka, więźniarka Marta, zostaje na swój sposób "protegowaną" esesmanki Lizy – oj, oberwało się wtedy autorce za "gloryfikowanie" i "wybielanie" nazistów. W "Wakacjach nad Adriatykiem" również istnieje silny, otwarcie przyjacielski układ (bez dzisiejszych "genderowych" konotacji) wiążący narratorkę z jej współtowarzyszką niedoli, z powodu swej kruchości zwanej Ptaszką. Swoją postawą i zachowaniem zaprzeczała ona istnieniu całkiem namacalnego obozowego świata, w którym przyszło jej się znaleźć; widząc zło, powtarzała jak mantrę: "to niemożliwe". 

"'Zrozum' zaczęła, od razu jakoś gorączkując się, 'mój ojciec był wykładowcą Języka [niemieckiego], w domu jest kompletna biblioteka ich poetów i filozofów w oryginale, te tomy w zielonej skórze nadawały ton naszemu życiu, wyrastałam w kulcie dla tej kultury, nasiąkałam nią, była mi bliższa niż inne, prawie tak bliska, jak nasza, a to wszystko…', powiodła spojrzeniem po mnie, po sobie, po podobnych nam postaciach zgiętych nad zeschniętymi na kamień skibami ziemi, rozejrzała się dalej z tym niezrozumieniem w oczach, które wytrącało mnie z równowagi, po prostu nie wytrzymywałam tego, miałam w takich chwilach ochotę rzucić się na nią i bić, gdzie popadnie, wyzywając i płacząc, chociaż dawno zapominałam płakać." 

Narratorka (porte-parole autorki) uświadamia sobie nagle, że biegle posługująca się niemieckim Ptaszka mogłaby uzyskać mniej wyczerpującą pracę: "Kancelaria potrzebuje pracowników ze znajomością Języka, nie musisz wytrząsać z siebie bebechów na mrozie, słocie i skwarze, skoro go znasz, dlaczego dotąd nie mówiłaś, dlaczego się nie zgłaszasz?". Ona jednak nie skorzystała z tej możliwości, ani też z następnej, gdy po wielu ryzykownych podchodach swojej przyjaciółki zdała egzamin jako wirtuozka skrzypiec przed obliczem wymagającej szefowej obozowej kapeli – grającej marsze Straussa przy powrotach po wycieńczającej pracy wykruszających się kolumn katorżników. 

"Tutaj?"– zapyta tylko współtowarzyszkę niedoli, która będzie usiłowała zrozumieć powody odrzucenia przez nią równie kuszącej oferty, dającej o wiele większą szansę na przeżycie obozu. Niepojęta postawa Ptaszki skłoni przyjaciółkę do takich oto przemyśleń:

"Upatrzyliśmy sobie w humanizmie środek przeciw zdziczeniu, uznaliśmy ten środek za absolut, jego uniwersalizmowi podporządkowując wszystkie inne racje, głusi i ślepi wobec prawdy dla innych oczywistej, że w epoce barbarii to remedium jest anachroniczne i jeżeli czemuś jest przydatne, to chyba właśnie temu, przeciw czemu się opowiada […]." 

"Wakacje nad Adriatykiem" zbudowane są na podobnej zasadzie, co wcześniejsza "Pasażerka". Po latach, gdzieś w szerokim świecie, dawniejsi kaci spotykają się oko w oko ze swoimi ofiarami – tymi, oczywiście, które przeżyły. Ziarno zwątpienia zostaje zasiane, bo ofiary uporczywie zadają sobie pytanie: czy to na pewno ta sama osoba, czy tylko ktoś łudząco do niej podobny?

Od natręctwa obozowych wspomnień nie uchroni ani słońce, ani lazurowe niebo nad adriatycką plażą. Dwie perspektywy czasowe – co jest wyśmienitym i niewymuszonym zabiegiem formalnym – pomogą dorzucić kolejny motyw do osobliwego postępowania Ptaszki. Obozowemu pisarstwu Zofii Posmysz nadają przy tym o wiele bogatszej perspektywy i głębi, przez co staje się dużo ciekawsze od żarliwych oskarżeń tuż powojennej prozy rozliczeniowej, stawiając tym samym autorkę "Pasażerki" w rzędzie najtęższych piór polskiej literatury. 

Zofia Posmysz
"Wakacje nad Adriatykiem"
wydawnictwo: Znak, Kraków 2017
wymiary: 124 x 194 mm
oprawa: twarda
liczba stron: 320
ISBN: 978-83-240-3804-6

Autor: Janusz R. Kowalczyk, maj 2017

Wojciech Gerson, "Opłakane apostolstwo (apostolstwo germańskie u Słowian pomorskich)"

$
0
0



Wojciech Gerson, "Opłakane apostolstwo", 1866, olej na płótnie, fot. Wikimedia

Opłakane apostolstwo (apostolstwo germańskie u Słowian pomorskich) to dzieło Wojciecha Gersona z 1866 roku. Przedstawia ono scenę z czasów średniowiecznych - najazd grupy germańskich rycerzy na słowiańską wioskę. Obraz jest również bardzo dobrym przykładem polskiego malarstwa historycznego. Dzięki regułom tego najpopularniejszego wówczas gatunku, artysta mógł w alegoryczny sposób ukazać los Polaków. 

Dzieło to wielopostaciowa kompozycja na płótnie sporych rozmiarów (290 x 490 cm). Przedstawiona scena ukazuje moment wkroczenia do słowiańskiej wioski germańskich wojowników, którzy niszczą, mordują i plądrują na oczach bezradnych mieszkańców. Wszystko dzieje się pod pretekstem nawracania na chrześcijaństwo, o czym świadczy postać biskupa na koniu. Tytuł dopowiada, jakimi konkretnie wydarzeniami inspirował się Gerson - jedną z niemieckich wypraw na ziemie pomorskich Słowian w X wieku.

Głównym chwytem artystycznym jest wielokrotne zastosowanie kontrastu. Możemy to zaobserwować przede wszystkim na przykładzie podziału bohaterów obrazów na dwie grupy: najeżdżanych i najeźdźców. Pierwsza z nich to słowiańskie ofiary, czyli kobiety, dzieci, starcy i nieuzbrojeni mężczyźni. Nie stawiają żadnego oporu. Ich wygląd (na swój sposób szlachetny czy budzący zaufanie) nie pozostawia wątpliwości, że są niewinni i zupełnie bezbronni. Druga grupa to germańscy napastnicy. Są uzbrojeni, a po ich czynach (np. zabójstwa, podpalenie jednej z chat) widać, że dokonują okrutnego i bezwzględnego najazdu. Już sam ich wygląd może budzić grozę - na ich twarzach widać gniew czy zaciekłość. Postaci najeźdźców zostały umieszczone wokół Słowian, a więc otaczają swoje ofiary.

Podział ten zostaje w symboliczny sposób podkreślony poprzez inny ważny zabieg artystyczny, czyli kontrastowe zastosowanie światłocienia. Po pierwsze, grupy ofiar zawsze są w świetle, zaś napastnicy w cieniu lub półcieniu. Po drugie, najechana wioska jest mocno oświetlona, zaś napastnicy wyjeżdżają z ciemnego lasu. Po trzecie, nad osadą widać czyste niebo, które zostaje przysłonięte dymem pożaru. Co więcej, nad napastnikami kłębią się chmury, które za chwilę zasnują jasne niebo nad wioską.

Poza tymi dwoma kontrastami, Gerson stosuje jeszcze jeden ważny chwyt związany z malarstwem historycznym. Buduje całą scenę w ten sposób, by widz mógł się domyślić, co się wydarzyło lub wydarzy. Uwagę zwraca grupa postaci pośrodku kompozycji - kobiety, dzieci, starcy oraz nieuzbrojony (półnagi) mężczyzna. Swoją postawą i zachowaniem streszczają oni całą scenę. Wioska Słowian została najechana i otoczona. Mieszkańcy nie bronią się i zostaną zamordowani lub uprowadzeni, zaś osada zniszczona. Obok grupy tej dostrzegamy pozostałe sceny, które dopowiadają, co się stało lub nastąpi. Widzimy więc zamordowanych dorosłych (po prawej stronie, z przodu obrazu), wystraszone dzieci (po lewej stronie, z przodu obrazu), uprowadzanych (po lewej) etc.

Wobec twórców malarstwa historycznego, zwłaszcza francuskich, często formułowano zarzut, że zbyt chętnie pokazywali sceny okrutne, epatujące przemocą, gdyż to one mogły w prosty sposób wywołać poruszenie widza. W przypadku obrazu Gersona jest nieco inaczej. Pomordowani sprawiają wrażenie śpiących, zaś sceny zabójstw są ukryte pomiędzy innymi. Na przykład dopiero na trzecim planie widać dwóch wojów strzelających z łuków do grupy Słowian. Na pierwszym planie jedna z ofiar jest ciągnięta za włosy przez mężczyznę z toporem, ale nie jest pewne, czy zostanie zamordowana.

Bohaterowie są przedstawieni zgodnie z dziewiętnastowiecznym wyobrażeniem o czasach średniowiecznych, co widać po ich uzbrojeniu, fryzurach czy strojach. Gerson starał się oddać je z jak największym prawdopodobieństwem. Opierało się ono, co było powszechne w praktyce malarzy akademickich, na licznych studiach obiektów z danych epok, takich jak np. broń.  Zwróćmy jednak uwagę, że historia pokazywana na obrazie jest w zupełności czytelna dla widza, nieposiadającego szczegółowej wiedzy na temat tych konkretnych wydarzeń, które inspirowały Gersona. Jedyne nawiązanie do nich znajduje się w tytule. Artysta wybrał scenę o jednoznacznym i silnym ładunku emocjonalnym, dzięki czemu historia, którą opowiada, jest zupełnie zrozumiała.

Kompetencje odbiorcy w tym przypadku opierały się na odwoływaniu się do znanej mu rzeczywistości, a więc do powszechnie podzielanych uczuć, takich jak np. litość względem niewinnych ofiar. Dzięki temu, nie znając nawet wszystkich szczegółów historii, a nawet jej kontekstu, widz w prosty sposób mógł określić, po czyjej stronie leży moralna racja. Warto dodać, że tytuł wskazuje nie tylko czas i miejsce tych wydarzeń, lecz także ich zdecydowanie negatywny skutek.

Wojciech Gerson nie namalował jednak wyłącznie moralnie oburzającej sceny. Artysta za pomocą wydarzeń z odległej historii opowiadał w symboliczny sposób o późniejszych dziejach mających wpływ na losy Polaków w XIX wieku. Dla polskiego widza metaforyka była zupełnie jasna - tak jak Germanie kiedyś podbijali Słowian i brali ich w niewolę, tak 

Niemcy pozbawili Polaków podczas zaborów państwowości. Słowianie, jak i Polacy, stali się zupełnie niewinnymi ofiarami. W rzeczywistości było to bardziej skomplikowane, ale Gerson jednoznacznie opowiada się za taką wizją dziejów, w której Polacy nie zawinili swojej niewoli. W takim przeświadczeniu artysta chciał utwierdzać np. warszawską publiczność. Pozostaje jednak pytanie, czy takie ukazanie Polaków nie sprawia wrażenia, że byli oni wówczas zupełnie bezradni i pozbawieni wpływu na swój los. 

Warto jednak zwrócić uwagę, że Gersonowi bardzo zależało na publiczności nie tylko polskiej, lecz także europejskiej. Zastosowane chwyty malarstwa historycznego - w tym przypadku odpowiednie ukazanie emocjonalnej sceny - powodują, że dzieło pokazuje uniwersalną historię. Można więc powiedzieć, że obraz miałby dwie grupy odbiorców, którzy odczytywaliby znaczenie obrazu na różnych poziomach. Pierwszą, czyli Polaków, którzy oglądaliby ten obraz "ku pokrzepieniu serc". Drugą, np. widzów w Paryżu, dla których obraz ten byłby opowieścią o okrucieństwie wojny spadającym zawsze na najbardziej niewinnych.

Autor: Jakub Zarzycki, grudzień 2016

Wojciech Gerson, "Opłakane apostolstwo (apostolstwo germańskie u Słowian pomorskich)"
1866
olej na płótnie, 290x490 cm
Muzeum Narodowe w Krakowie
[Embed]
[Embed]

Museum of Estonian Architecture

Young Polish Architects 2.5D

$
0
0

Wystawa "Young Polish Architects 2.5D" przedstawia 16 projektów budynków z Polski, które obrazują zwiedzającym najciekawsze zagadnienia i problemy, z jakimi stykają się młodzi polscy architekci.

Prezentowane są na niej uproszczone makiety wybranych obiektów w formacie 2,5D (znanym m.in. z gier komputerowych) pod postacią trójwarstwowych dioram przygotowanych w konsultacji z autorami i ukazujących najważniejsze cechy ich projektów. Makietom towarzyszą panele ze zdjęciami, opisem kuratorskim i podstawowymi szkicami, a także publikacje o tematyce architektonicznej. "Young Polish Architects 2.5D" to jednocześnie wystawa niezwykle kompaktowa i dostosowana do transportu, mimo że zawiera nie tylko fotografie i rysunki, ale przede wszystkim obiekty przestrzenne.


"Latający dach plenerowy", projekt: Grupa Projektowa Centrala, lato 2010, fot. Simone De Iacobis

Architektami, których prace można obejrzeć na wystawie są:

  • Jojko + Nawrocki Architekci
  • Mikołaj Smoleński Sofft
  • WWAA
  • PL Architekci
  • Beton
  • JRK 72
  • Dyrda Fikus Architekci
  • BudCud
  • Centrala
  • MOKO Architects
  • Maciej Siuda
  • Piotr Żuraw
  • Centrum Architektury Foundation
  • Marcin Kwietowicz
  • BBGK
  • Vostok Design
  • Jan Strumiłło

Wystawę pomógł zorganizować Instytut Adama Mickiewicza działający pod marką Culture.pl.

Źródło: materiały promocyjne, opr. MKD, 02.05.2017

"Butterfly Kisses" w reżyserii Rafała Kapelińskiego [galeria]

$
0
0

Kadry z filmu "Butterfly Kisses" w reżyserii Rafała Kapelińskiego, zdjęcia: Nick Cooke. Produkcja: Wielka Brytania, premiera: 12 maja 2017 .

 

Architekci, którzy zmienili krajobraz Polski

$
0
0

Dworek, w którym na świat przyszedł Fryderyk Chopin, fot. Marek Dusza

"Pamiętajcie o ogrodach / Przecież stamtąd przyszliście" - pisał Jonasz Kofta. Oni pamiętali i swoją pasją dzielili się z innymi.

Franciszek Krzywda-Polkowski (1881-1949)


Franciszek Krzywda-Polkowski i widok na park w Żelazowej Woli, Muzeum Fryderyka Chopina, fot. Arkadiusz Ziołek/East News

Gdy Zachód opanował modernizm, a sztuką ogrodową zajmowali się architekci z prawdziwego zdarzenia, w Polsce bez entuzjazmu wcielano w życie nowe zasady komponowania zieleni. W zawodzie zdominowanym przez ogrodników wyróżniał się wielbiciel detalu, Franciszek Krzywda-Polkowski. Dyplom architekta obronił w Moskwie, urbanistyki uczył się w Londynie. Pracę dydaktyczną podjął w krakowskiej ASP, gdzie parokrotnie obejmował stanowisko dziekana Wydziału Architektury Wnętrz. Dokształcał się w Bostonie i Nowym Jorku. Po powrocie do kraju zorganizował i prowadził pionierski Zakład Architektury Krajobrazu i Parkoznawstwa w Skierniewicach. Spełniał się w projektowaniu krajobrazu, a jego najsłynniejszą realizacją jest park w Żelazowej Woli, którym zajmował się do końca życia.

Alina Scholtz (1908-1996)


Alina Scholtz, fot. SPAK, Kopiec Piłsudskiego na wzgórzu Sowiniec w Krakowie, fot. Grzegorz Kozakiewicz/Forum

W pierwszych zajęciach prof. Krzywdy-Polkowskiego w skierniewickiej placówce wzięła udział Alina Scholtz. Miesięczna praktyka w zakładzie szkółkarskim koło rodzinnego Lublina rozbudziła w niej pasję, dla której porzuciła zamysł o studiowaniu historii sztuki. Podczas pobytu w Anglii przyglądała się rozwiązaniom z dziedziny planowania krajobrazu. Już w Polsce uzyskała tytuł inżyniera ogrodnika. Została członkiem-założycielem międzynarodowej organizacji skupiającej architektów krajobrazu (IFLA). Opracowała m.in. koncepcję terenów zieleni Toru Wyścigów Konnych na Służewcu i kopca Piłsudskiego w Krakowie; współprojektowała ogrody przy Ambasadzie PRL w Pekinie i Phenianie. Zawdzięczamy jej model ogrodu przydomowego, czyli popularnego dziś trawnika otoczonego tujami.      

Gerard Ciołek (1909-1966)


Gerard Ciołek, 1950, Arkadia Park, Gmina Nieborów, fot. Olga Gajewska/Alamy Stock/PAP, fot. archiwum rodzinne/www.ciolek.com

Rewaloryzacja zabytkowych ogrodów była oczkiem w głowie Gerarda Ciołka. Nieborów, Arkadia, Rogalin – to tylko niektóre z listy ponad stu projektów rekonstrukcji wykonanych pod jego nadzorem. W 1937 r. otrzymał dyplom honorowy na wystawie w Paryżu za realizację mapy zasięgu gotyku w Europie. Współtworzył także Polską Politechnikę w Brukseli. Kochał góry i architekturę ludową. Jako niespełna 20-latek wystawił swoje prace olejne – górskie krajobrazy. Zginął w Tatrach. Pozostawił ogromny dorobek naukowy, zgromadzony w tzw. Tekach Ciołka.

Władysław Niemirski (1914-2001)


Władysław Niemirski Cmentarz Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich przy ul. Żwirki i Wigury/Forum, Władysław Niemirski, fot. SPAK

W kręgu zainteresowań Niemirskiego – podobnie jak u jego mistrza Krzywdy-Polkowskiego – leżały urbanistyka i projektowanie terenów zieleni. Wśród wielu zrealizowanych koncepcji króluje 640-hektarowy Śląski Park Kultury i Wypoczynku w Chorzowie. Projekt ten zdobył uznanie na zagranicznych sympozjach i wystawach. Niemirski czuwał nad powstaniem książki "Kształtowanie terenów zieleni", wówczas podstawowego podręcznika dla studentów architektury krajobrazu. Na emeryturze oddał się malarstwu, tworząc głównie pejzaże i wizerunki drzew.

Longin Majdecki (1925-1997)


Park w Radziejowicach, fot. Paweł Kazmierczak/Alamy Stock/Longin Majdecki/ fot. SPAK

"Studiowanie historii ogrodów kształtuje smak artystyczny" - pisał wybitny znawca tej dziedziny, a pasją zarażał innych. Majdecki jest autorem wielu książek i artykułów, publikowanych przez czasopisma polskie i zagraniczne. Stworzył ponad 350 projektów, większość zrealizowanych: Centralny Park Kultury na Powiślu czy Podzamcze w Warszawie, rewaloryzacja parków w Opinogórze, Sokołowie, Rozalinie, Radziejowicach i wiele innych.   

Janusz Bogdanowski (1929-2003)


Metoda oceny jednostek i wnętrz architektoniczno-krajobrazowych (JARK-WAK) "Teki Krakowskie", z. VI, pt. "Konserwacja i ochrona krajobrazu kulturowego" (ewolucja metody), red. Janusz Bogdanowski, Kraków 1998. Dzięki uprzejmości Wydziału Strategii i Planowania UM Lublin, Janusz Bogdanowski, fot. SPAK

Mówiono o nim, że był "bezkompromisowo i całkowicie oddany ochronie ojczystego kraju" oraz "obrońcą dzieł natury i kultury". Bogdanowski w swoim dorobku ma blisko tysiąc publikacji naukowych, kilkadziesiąt projektów z urbanistyki, architektury krajobrazu, konserwacji i rewaloryzacji oraz jedną, oryginalną metodę oceny jednostek i wnętrz architektoniczno-krajobrazowych (JARK-WAK). W uproszczeniu polega ona na świadomym kształtowaniu krajobrazu, przypisaniu wartości jego zasobom. Przestrzeń natury należy traktować jako zwierciadło kultury – wpływając na nią, zmieniamy siebie.

Autorka: Agnieszka Warnke

Źródła: "Pionierzy polskiej architektury krajobrazu" opr. red. A. Böhm, W. Kosiński [w:] "Czasopismo Techniczne – Architektura", z. 5A/2007; R. Marcinek, Z. Myczkowski, "Wspomnienie o prof. Januszu Bogdanowskim".

Pawilon Polski na Biennale w Wenecji

"Mały Przegląd" Sharon Lockhart w Pawilonie Polski na Biennale w Wenecji

$
0
0
"Mały Przegląd" z 1 września 1939 roku - ostatni numer pisma

"Mały Przegląd", projekt Sharon Lockhart dla Pawilonu Polski w Wenecji, zrealizowany z udziałem wychowanek Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Rudzienku i zainspirowany Korczakowską ideą oddawania głosu młodym, koncentruje się na potrzebach wchodzących w dorosłość kobiet.

Oficjalnie 57. Międzynarodowa Wystawa Sztuki – La Biennale di Venezia zostanie otwarta dla publiczności 13 maja, zaś pokaz oryginalnych wydań "Małego Przeglądu" z lat 1926–1939 rozpocznie się 26 maja w Zachęcie. Prezentacja egzemplarzy przedwojennego pisma pod redakcjąJanusza Korczaka oraz towarzyszące jej warsztaty i spotkania odkryją bogactwo polskich kontekstów projektu Sharon Lockhart, jak również rewolucyjność Korczakowskiej idei walki o prawa dzieci i młodzieży, wsłuchiwania się w ich głos. Egzemplarze "Małego Przeglądu"wypożyczone zostaną  ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie specjalnie na tę okazję.

Tytuł projektu Sharon Lockhart nawiązuje do ukazującego się przed II wojną światową "Małego Przeglądu",  tworzonego w całości przez dzieci dodatku do dziennika "Nasz Przegląd". Pismo, założone przez Janusza Korczaka, wybitnego pedagoga i pisarza o rewolucyjnym spojrzeniu na prawa dzieci, ukazywało się w latach 1926-1939. Tygodnik wypełniały teksty, recenzje i relacje dotyczące wydarzeń politycznych,sportowych czy kulturalnych, nadsyłane przez nastoletnich korespondentów z całego kraju, pokazujące ich wrażliwość, wiedzę oraz celne spostrzeżenia na temat otaczającego świata.

[Embed]

"Mały Przegląd" Sharon Lockhart to projekt wielowymiarowy, eksplorujący społeczny wymiar tworzenia dzieła sztuki, potrzebę dostrzegania i wsłuchiwania się w głos młodych ludzi. Jest efektem wieloletniej współpracy utytułowanej amerykańskiej artystki z podopiecznymi Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Rudzienku. Stanowi także odzwierciedlenie artystycznej i edukacyjnej fascynacji filozofią Korczaka, którego twórczość Sharon Lockhart poznała, pracując w Polsce. Na wystawie w Pawilonie Polskim zobaczymy nowy film i fotografie zrealizowane z udziałem dziewcząt. Towarzyszyć im będą przetłumaczone po raz pierwszy na język angielski numery"Małego Przeglądu".

"Jednym z niezwykle istotnych dla Jury elementów, który zdecydował o wyborze projektu Sharon Lockhart do Pawilonu Polskiego, było właśnie przywołanie i uwidocznienie na forum międzynarodowym postaci Janusza Korczaka. Nie poprzez przypominanie jego dramatycznej biografii, ale poprzez odwołanie się do jego metod pedagogicznych. Korczak stworzył pismo będące przez ponad 12 lat forum dla tych, których głos nie był wówczas słyszalny – czyli dzieci. Sharon Lockhart, odwołując się do metod Korczaka, lecz posługując się własnymi środkami wyrazu, także traktuje dzieci, będące tematem jej pracy, podmiotowo"– opowiada Hanna Wróblewska, komisarz Pawilonu Polskiego.

Działaniom Janusza Korczaka poświęcone będą także spotkania organizowane we współpracy z Ośrodkiem Dokumentacji i Badań Korczakianum, na które zaproszeni zostaną m.in. redaktorzy i tłumacze pracujący nad przekładami "Małego Przeglądu". Dzięki wsparciu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych młodzież z Rudzienka odwiedzi w czerwcu Pawilon Polski w Wenecji, gdzie spotka się z Sharon Lockhart. Na wrzesień zaś planowane jest wystąpienie związane z projektem podczas Kongresu Praw Dziecka i Ósmej Międzynarodowej Konferencji Korczakowskiej pt.: "Otwarte okno – poczucie wolności" w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

  • Kuratorka: Barbara Piwowarska
  • Komisarz Pawilonu Polskiego: Hanna Wróblewska
  • Zastępca komisarza: Joanna Waśko
  • Organizator: Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki

Projekt przygotowany został we współpracy z Instytutem Adama Mickiewicza działającym pod marką Culture.pl.

[Embed][Embed][Embed]

Instituto Tomie Ohtake


Kino wiecznie młode - dziecięce klasyki z PRL-u

$
0
0

Kadr z serialu "Do przerwy 0-1", 1969, fot. z archiwum TVP

Wychowało się na nich kilka pokoleń. Przyciągały do kin i przed telewizory wielomilionową publiczność, a powiedzenia i piosenki, które w nich słyszeliśmy, przechodziły do mowy potocznej. Oto młodzieżowe evergreeny z czasów PRL-u.

 

"Stawiam na Tolka Banana"


Kadr z filmu "Stawiam na Tolka Banana", reżyseria: Stanisław Jędryka, fot. Stefan Kurzy/Filmoteka Narodowa/www.fototeka.fn.org.pl

Wśród dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków nie ma chyba nikogo, kto nie zetknąłby się z tą produkcją. Serial Stanisława Jędryki nakręcony na podstawie powieści młodzieżowej Adama Bahdaja z 1966 roku był jednym z największych telewizyjnych hitów przez kilka dekad PRL-u.

Opowiadał o przygodach czwórki nastolatków, która z całą pewnością zeszłaby na złą drogę, gdyby w ich życiu nie pojawił się tytułowy Tolek Banan, charyzmatyczny harcerz, który uczył ich, czym jest przyjaźń,  uczciwość i koleżeńska solidarność.

 

 

Przygodowe "Stawiam na Tolka Banana"było w gruncie rzeczy filmową lekcją wychowawczą, która oprócz walorów rozrywkowych miała też zadania propagandowe (podobnie jak wiele innych seriali tamtej epoki). Nie wszyscy prędko je dostrzegali. Po emisji pierwszego odcinka jeden z działaczy KC PZPR interweniował u twórców, pytając:  "Co wy tam w telewizji pokazujecie ? Jakieś gangi młodzieżowe, margines społeczny, bazary... tak jakby nie było przyzwoitych organizacji młodzieżowych w naszym kraju". (cyt. Marka Bahdaja za portalem Nostalgia.pl).

Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy, by zdejmować serial z anteny, a "Stawiam na Tolka Banana"wychowywało całe pokolenia, zyskując status dzieła kultowego. Nie jest dziełem przypadku, że serialowa piosenka skomponowana przez Jerzego Matuszkiewicza czyli "Ballada o Tolku Bananie" po latach wracała śpiewana przez takie zespoły jak Wilki oraz Strachy na Lachy.

"Podróż za jeden uśmiech"


Kadr z filmu "Podróż za jeden uśmiech", reżyseria: Stanisław Jędryka, 1972, fot.
Studio Filmowe Kadr/ Filmoteka Narodowa/www.fototeka.fn.org.pl

Historia Tolka Banana i jego młodych koleżanek i kolegów, to jeden z wielu młodzieżowych evergreenów, jakie wyszły spod ręki reżysersko-pisarskiego duetu Stanisława Jędryki i Adama Bahdaja. Innym ich przebojem była "Podróż za jeden uśmiech"z 1972 roku.

Bohaterami tego siedmioodcinkowego serialu byli Poldek i Duduś, kuzyni, którzy ruszali w podróż z Krakowa na Hel, by tam dołączyć do swoich matek spędzających urlop nad Bałtykiem. A że podczas ich wyprawy nic nie toczyło się zgodnie z planem, młodzi bohaterowie mogli przeżywać kolejne przygody na zawsze zmieniające ich życie.

Serial Jędryki zgrabnie łączył schematy kina drogi z opowieścią o dojrzewaniu i wchodzeniu w dorosłość. I szybko stał się telewizyjnym hitem. Nie tylko ze względu na popularną formę, ale też dzięki dwójce młodziutkich aktorów – Filipowi Łobodzińskiemu i Henrykowi Gołębiewskiemu, którzy w latach 70' byli największymi dziecięcymi gwiazdami polskiego  serialu i kina ("Podróż za jeden uśmiech"w 1973 roku doczekała się także półtoragodzinnej wersji filmowej).  

"Wakacje z duchami"


Kadr z filmu "Wakacje z duchami", reżyseria: Stanisław Jędryka, 1970. Na zdjęciu: Edward Dymek, Henryk Gołębiewski, Lech Wojciechowski, fot. Filmoteka Narodowa/www.fototeka.fn.org.pl

"Wakacje z duchami", kolejny serialowych hitów Jędryki i Bahdaja, zadebiutował na antenie Telewizji Polskiej wiosną 1971 roku. Opowiadał o przygodach Pikadora, Perełki i Mandaryna, trzech chłopców , którzy spędzają wakacje w leśniczówce, a pewnego dnia postanawiają zbadać zagadkę duchów, które straszą w pobliskim zamku.

W serialu, który dość daleko odbiegał od literackiego pierwowzoru Adama Bahdaja, oprócz dziecięcych gwiazd z Henrykiem Gołębiewskim na czele pojawiła się także śmietanka aktorska tamtej epoki, a na ekranie oglądaliśmy m.in. Romana Wilhelmiego, Zdzisława Maklakiewicza, Janusza Gajosa i Józefa Nowaka, niezapomnianego Asa z "Hydrozagadki",  który u Jędryki po raz kolejny wcielał się w poczciwego milicjanta.

"Abel twój brat"


Kadr z filmu "Abel mój brat", reżyseria: 1970, reżyseria: Janusz Nasfeter, 1970, fot. Janusz  Zachwajewski/Studio Filmowe Kadr/ Filmoteka Narodowa/www.fototeka.fn.org.pl

Drugim, obok Jędryki, wielkim twórcą młodzieżowego kina PRL był Janusz Nasfeter. Jego "Motyle" czy "Kolorowe pończochy" to prawdziwe arcydzieła tego typu kina. Podczas gdy Jędryka tworzył rozrywkowe opowieści dla najmłodszych, w których walory wychowawcze spotykały się z wizją dziecięcej idylli, Nasfeter patrzył na młodych bohaterów w zupełnie inny sposób. Łukasz Maciejewski tak pisał o nim w "Tygodniku Powszechnym":

Janusz Nasfeter tworzył filmy o dzieciach - dla dorosłych, sam pozostając dużym dzieckiem. Nadwrażliwym, niedopasowanym, neurotycznym…".

Jednym z jego niezapomnianych młodzieżowych obrazów jest "Abel twój brat". To historia Karola Matulaka, chuderlawego chłopca wychowywanego przez nadopiekuńczą matkę. Kiedy Karol trafia do nowej szkoły, próbuje przypodobać się swoim nowym kolegom. Wrażliwy, nieco niedopasowany, wkrótce staje się ofiarą miejscowych łobuzów.

Swiat młodzieży u Nasfetera nigdy nie przypominał sielskiego krajobrazu z filmów Jędryki. Dzieciństwo było tu ciągiem bolesnych zderzeń – ze światem, własnymi emocjami, niespełnieniami i wymaganiami rodziców, którzy mimo szczerych chęci nie mają dostępu do świata dziecięcej wrażliwości.

"Siedem życzeń"


Kadr z serialu "Siedem życzeń", reżyseria: Janusz Dymek, 1984, fot. Polfilm/East News

"Hator, hator, hator"– to zaklęcie wypowiadane przez gadającego kota pamiętają wszyscy fani "Siedmiu życzeń". Serial Janusza Dymka trudno jest zapomnieć mimo nieskomplikowanej fabuły, paru realizacyjnych niedociągnięć i faktu, że od jego premiery minęło już ponad 30 lat.

Maciej Zembaty, jeden ze scenarzystów i właściciel głosu, którym mówił serialowy Rademenes tak pisał o swoim serialu:

"Siedem życzeń" to współczesna baśń, oparta na odwiecznej bajkowej zasadzie - co pomyślisz to się stanie.

 

 

Jej bohaterem był trzynastoletni Darek, który pewnego dnia ratował z rąk osiedlowych chuliganów czarnego kora. Kota niezwykłego, bo Rademenes nie tylko potrafił mówić, a w poprzednim wcieleniu przebywał w egipskiej świątyni, ale też – co najważniejsze dla głównego bohatera i tytułu serialu – potrafił spełniać życzenia. W ramach wdzięczności za uratowanie życia obiecywał spełnić siedem życzeń poczciwego chłopca. Po jednym w każdym odcinku.

"Przygody psa Cywila"


Kadr z serialu "Przygody psa Cywila" Krzysztofa Szmagiera, fot. Renata Pajchel / Fototeka Filmoteki Narodowej. www.fototeka.fn.org.pl

Rademenes nie był jedynym serialowym zwierzakiem, który w PRL-u zdobył telewizyjną sławą. Jeszcze większą popularnością cieszył się przez lata jego starszy kolega – Cywil, owczarek niemiecki służący w szeregach Milicji Obywatelskiej. Nie mniej odważny od słynniejszego Szarika i jeszcze mądrzejszy niż pies"Czterech pancernych".

To on był głównym bohaterem"Przygód psa Cywila", które zadebiutowały na telewizyjnych ekranach we wrześniu 1971 roku. Kryminalna komedia o nieporadnym milicjancie Walczaku (granym świetnie przez Krzysztofa Litwina) i jego psim kompanie przyciągała przed ekrany zarówno dzieci jak i rodziców."Przygody…"były w równym stopniu przykładem kina familijnego jak i kryminalnej serii, w której każdy odcinek przynosił nową zagadkę do rozwiązania.  

"Janka"


Kadr z filmu "Janka", reżyseria: Janusz Łęski, 1989. Na zdjęciu: Agnieszka Krukówna, fot. Roman Sumik /Filmoteka Narodowa/www.fototeka.fn.org.pl

Podczas gdy większość PRL-owskich produkcji dla dzieci rozgrywała się w realiach współczesnym ich twórcom (większość z nich miała do spełnienia zadania propagandowe), twórcy "Janki" zabierali widzów w podróż do lat dwudziestych minionego wieku, by w wiejskiej scenerii opowiedzieć o przygodach dwóch dziecięcych band dowodzonych przez nastoletnią Jankę oraz jej rówieśnika – Julka.

W serialu Janusza Łęskiego i Adama Iwińskiego ich historie wplecione zostały w opowieść o wieloletnim sporze dzielącym dwie rywalizujące ze sobą rodziny. Było tu miejsce na przygody, miłość, a nawet magię – nawet jeśli po latach nie pamiętamy fabularnych szczegółów  "Janki", nie sposób zapomnieć obrazu przekręcanego pierścionka, który miał moc czynienia cudów.

"Janka", zrealizowana w 1989 roku we współpracy polsko-niemieckiej  uwodziła świetnymi rolami Krzysztofa Kowalewskiego, Marty Lipińskiej i Joanny Żółkowskiej, ale przede wszystkim – młodziutkiej Agnieszki Krukówny, która  stała się jedną z najpopularniejszych nastoletnich gwiazd początku lat 90'.

"Akademia Pana Kleksa"


Kadr z filmu "Akademia Pana Kleksa" Krzysztofa Gradowskiego, fot. Festiwal Filmowy w Gdyni

Ponad 14 milionów widzów przyciągnęła do kin adaptacja książeczki Jana Brzechwy zrealizowana w 1983 roku przez Krzysztofa Gradowskiego. Ilu obejrzało ją w telewizji – nie sposób oszacować. "Akademia Pana Kleksa" przez lata była nie tylko jednym z najczęściej prezentowanych w telewizji filmów dziecięcych, ale też jednym z najpopularniejszych, jakie kiedykolwiek u nas nakręcono. Gradowskiemu udała się tu nie lada sztuka – klasyczną bajkę połączył z musicalem, a całość poprzeplatał elementami kina grozy. Stworzył film kultowy, na którym wychowało się cale pokolenie.

Łukasz Maciejewski tak pisał w Tygodniku Powszechnym przy okazji wydania filmu na DVD:

To w zasadzie bez znaczenia, że obiektywna ocena "Akademii" oraz kolejnych filmów o Panu Kleksie musi być okrutna. Czas zrobił swoje. (…)Po latach gołym okiem widać wszystkie niedoskonałości "Akademii": pałace z tektury, nie najlepszą grę młodych aktorów, tandetne triki, realizacyjną siermięgę itd. Ale największą siłą tego typu opowieści jest przecież nostalgia. To ona unosi nas daleko ponad niedoskonałości reżyserskie, aktorskie, montażowe. Z nostalgią nie warto polemizować - jest nieusuwalna."

Czekając na magię

 

 

To właśnie nostalgia każe nam wracać dziś do młodzieżowych produkcji sprzed lat. Wspominając  o nich, trzeba z przykrością odnotować, że po PRL-u polskie kino zapomniało o młodym widzu. Przez ostatnie trzy dekady rzadko zapraszało go na filmowe wycieczki do świata małych bohaterów i ich wielkich przygód. Owszem, swoje filmy realizował między innymi Andrzej Maleszka ("Magiczne drzewo"), a w ostatnich latach na kinowe ekrany trafiało kilka udanych młodzieżowych produkcji  ("Klubu włóczykijów"Tomasza Szafrańskiego, "Za zamkniętymi drzwiami" Mariusza Paleja), ale było ich zbyt mało jak na potencjał polskiego rynku filmowego.

Rynku, który nie może dłużej lekceważyć młodego widza. Zdają sobie z tego sprawę ludzie zarządzający rodzimą kinematografią, czego dowodem jest utworzony w 2016 roku w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej program dofinansowywania produkcji filmów dla najmłodszej publiczności. Kto wie, być może już niedługo doczekamy się młodzieżowych produkcji, które staną się dla nowej publiczności tym, czym dla jej rodziców była "Akademia Pana Kleksa" czy "Stawiam na Tolka Banana".

Źródła: Tygodnik Powszechny, Nostalgia.pl, Filmpolski.pl, materiały TVP, inf. własne.

[Embed]

[Embed]

Polskie "Ślady" w São Paulo

$
0
0
Sławomir Rumiak, "Macunaima wraca do São Paulo", film video, 2014–2015

Projekt "Ślady ludzi", organizowany w ramach programu prezentacji polskiej kultury w Brazylii realizowanego przez Instytut Adama Mickiewicza, polega na ustanowieniu artystycznego dialogu pomiędzy Polską a Brazylią.

Zaproszeni artyści – brazylijski fotograf Cristiano Mascaro oraz polski artysta wizualny Sławomir Rumiak, odwiedzili wzajemnie swoje kraje po to, by odkryć i zinterpretować je z perspektywy członka innego kręgu kulturowego. We współpracy z kuratorem i pomysłodawcą projektu Stephanem Strouxem, powstała seria czarno-białych zdjęć, film artystyczny oraz podsumowująca projekt książka, której premiera odbędzie się 9 maja w Instituto Tomie Ohtake w São Paulo.

[Embed]

Program wydarzenia:

Instituto Tomie Ohtake

Data: 09 maja 2017
18:00 – pokaz filmu "Macunaíma wraca do São Paulo" Sławomira Rumiaka
19:00 – rozmowa z artystami Cristianem Mascaro i Sławomirem Rumiakiem, oraz kuratorem Stephanem Strouxem. Spotkanie poprowadzi Paula Signorelli
20:00 – promocja książki "Traços/Traces"

Data: 10 maja 2017
11:00-20:00, projekcje filmu "Macunaíma wraca do São Paulo" Sławomira Rumiaka (początek projekcji o każdej pełnej godzinie)

O książce:

"Traços/Traces": Cristiano Mascaro, Sławomir Rumiak, Stephan Stroux
Wydawca: Instytut Adama Mickiewicza, Warszawa, 2016
Partner: Instituto Tomie Ohtake
Wydanie dwujęzyczne w języku portugalskim i angielskim
160 stron

Książka ukazuje pracę artystów oraz wyjaśnia przyświecające projektowi założenie ustanowienia nowego spojrzenia na Polskę i Brazylię. Publikacja składa się z trzech części: dwie poświęcone są efektom pracy Cristiano Mascaro i Sławomira Rumiaka, trzecia zaś zawiera tekst kuratorski Stephana Strouxa.

O filmie:

"Macunaíma wraca do São Paulo"
Scenariusz, reżyseria i montaż: Sławomir Rumiak
Muzyka: Kuba Suchar
Narrator: Alessandro Gagliardi
Czas trwania: 50 minut

São Paulo w interpretacji Sławomira Rumiaka wolne jest od tłumów – artysta usunął je z każdego kadru, pozbawiając 20-milionową metropolię obecnego w niej na co dzień zgiełku. Z mrowia ludzi wyłowił jedynie poszczególnych mieszkańców miasta – bezdomnych i marginalizowanych, czyli tych, którym nie udało się spełnić marzenia o bezpiecznym, dostatnim życiu w São Paulo. Odwołując się do mitu o Macunaímie, zaczerpniętego z brazylijskiej literatury modernistycznej, Rumiak podgląda sposób oswajania przez ludzi miasta niczym dzikiej, wrogiej natury.

Wydarzenie organizowane jest przez Instytut Adama Mickiewicza działający pod marką Culture.pl. Wspiera je Casa Sanguszko de Cultura Polonesa.

Źródło: materiały promocyjne, opr. MKD, 05.05.2017

"Butterfly Kisses" Rafała Kapelińskiego

$
0
0

Kadr z filmu "Butterfly Kisses" w reżyserii Rafała Kapelińskiego, 2017. Na zdjęciu: Theo Stevenson, fot. Nick Cooke/Solopan

Nagrodzony Kryształowym Niedźwiedziem na Berlinale 2017 film Rafała Kapelińskiego to nieoczywista opowieść o pedofilii i zagubieniu. Podana z wrażliwością i bez sensacyjnych uproszczeń. 

Kiedy Kapeliński zaprezentował swój film na 67. MFF w Berlinie,"Butterfly Kisses"wywołało zachwyt publiczności i krytyków. Co nie może dziwić. Zrealizowany za bardzo niewielkie pieniądze obraz polskiego reżysera, imponuje bowiem odwagą, z jaką traktuje filmową formę, i subtelnością, z jaką mówi o tabu pedofilii.

Kapeliński sięga po schemat naturalistycznego dramatu społecznego, by opowiedzieć historię rozpaczliwej samotności człowieka odkrywającego rodzącą się w nim niebezpieczną fascynację.

Jego Jake (Theo Stevenson) jest zwykłym chłopakiem z osiedla. Wraz z matką (Marta Ścisłowicz), Polką porzuconą przez męża-wojskowego (Elliot Cowan) mieszka na jednym z szaroburych angielskich blokowisk. Dorabia jako opiekun do dzieci, a po godzinach wraz z dwoma najbliższymi przyjaciółmi włóczy się po osiedlu, pije alkohol, pali jointy, gra w snookera w pobliskim barze i ogląda pornograficzne filmy. Często wysłuchuje zwierzeń kolegów przechwalających się swoimi pierwszymi erotycznymi podbojami. Sam mówi niewiele, a to, co chciałby powiedzieć, na zawsze musi pozostać jego tajemnicą.

Przedstawiając historię Jake’a, Kapeliński nie szuka dróg na skróty – nie usłyszymy w jego filmie łatwych oskarżeń wobec młodego bohatera, nie będzie tu tonu potępienia, ani – tym bardziej – prób rozgrzeszania. Polski reżyser nie ocenia swoich bohaterów, ale stara się zrozumieć, podejść z kamerą jak najbliżej, by dać widzowi szansę na spotkanie z prawdziwymi ludźmi.

"Butterfly Kisses" z jednej strony uderza surową, naturalistyczną fakturą, z drugiej zaś – uwodzi czułością obserwacji. Opowiadając o relacji łączącej nastoletniego chłopaka z jego rówieśnicą (świetna Rosie Day), Kapeliński opisuje ją niczym podróż przez pole minowe. Każdy gest, zbyt mocne słowo i zbyt raptowny ruch mogą doprowadzić do emocjonalnej eksplozji, zburzyć kruchą równowagę między bohaterami.

[Embed]

Filmując tę dwójkę, polski reżyser donikąd się nie spieszy – pozwala wybrzmieć niepewności bohaterów, chce zarejestrować ich strach przed bliskością i zranieniem. W"Butterfly Kisses" emocjonalne tąpnięcia oglądamy w skali makro i w zwolnionym tempie – tak jak w przyrodniczym filmie przyglądamy się uderzeniom skrzydeł kolibra.

Mimo że na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że niewiele się tu wydarza, Kapeliński cały czas utrzymuje widza w napięciu. Jego film to emocjonalny dreszczowiec, w którym każde słowo i każde spojrzenie może stać się punktem zwrotnym, a prawdziwe intencje bohaterów ukryte są pod wieloma maskami – cynizmu, naiwności i pewności siebie.

[Embed]

Kapeliński nakręcił swój debiutancki film w Wielkiej Brytanii, co nie dziwi, bo 46-letni reżyser i scenarzysta nie jest "produktem" polskiej szkoły filmowej. Urodzony w Toruniu najpierw ukończył  filologię angielską na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu (1994), by później studiować na Wydziale Zarządzania i Administracji Mediami (MBA) Uniwersytetu Washington w Seattle, a także w National Film and Television School w Beaconsfield i Londyńskiej Szkole Filmowej (LFS), gdzie od lat pełni funkcję wykładowcy (podobnie jak w Central Film School London). 

W"Butterfly Kisses"Kapeliński pokazuje się jako twórca równie odważny, co sprawny warsztatowo. Ten skromny film, z czarnobiałymi zdjęciami, umiejętnie prowadzonymi aktorami i świetną, organową muzyką Nathana W. Kleina jest jednym z najbardziej wyrazistych polskich debiutów ostatnich lat.

  • "Buttefly Kisses", Reżyseria: Rafał Kapeliński, Scenariusz: Greer Ellison, Zdjęcia: Nick Cooke, Muzyka: Nathan W Klein. Występują: Theo Stevenson, Rosie Day, Marta Ścisłowicz, Liam Whiting, Byron Lyons, Thomas Turgoose. Premiera: 5 maja 2017.

Przegląd tygodnia (od 1 do 7 maja)

$
0
0

"Powidoki" w reżyserii Andrzeja Wajdy, fot. Anna Włoch/Akson Studio, materiały promocyjne

Prezentujemy informacje o wydarzeniach kulturalnych, które miały miejsce lub rozpoczęły się w tygodniu od 1 do 7 maja.

Joanna Bator uhonorowana Uznamską Nagrodą Literacką


Joanna Bator, fot. Darek Redos / Reporter

Joanna Bator, jedna z czołowych przedstawicielek polskiej literatury współczesnej, odznaczona została 29 kwietnia Uznamską Nagrodą Literacką. Autorka "Ciemno, prawie noc" otrzymała wyróżnienie za całokształt swojej twórczości.

Nagroda przyznawana jest przy okazji corocznych Uznamskich Dni Literatury, których celem jest próba zrozumienia historii i teraźniejszości Europy poprzez literaturę, odkrywanie nieznanych perspektyw oraz pokonywanie stereotypów. Uznamska Nagroda Literacka jest dotowana kwotą 5000 euro i wiąże się z miesięcznym pobytem studyjnym na wyspie Uznam, która leży na granicy polsko-niemieckiej.

 

Zmarł Tomasz Burek

1 maja 2017 w wieku 79 lat odszedł Tomasz Burek, przenikliwy krytyk literacki, historyk literatury, pracownik Instytutu Badań Literackich PAN, współpracownik Polskiego Radia.

Należał do generacji tych twórców, którzy mieli ogromny wpływ na funkcjonowanie niezależnego życia literackiego w okresie PRL-u. Na Jego kolejne książki, z czasem publikowane coraz rzadziej, czekało się z ogromnym zainteresowaniem: Burek miał nie tylko rewelacyjny styl, ale tak samo niezwykle trafne i zapadające w pamięć rozpoznania krytyczne. Nic więc dziwnego, że już w latach 70. uzyskał najważniejsze nagrody literackie przyznawane autorom piszącym po polsku, m.in. Nagrodę  Fundacji im. Kościelskich w 1973, a pod koniec życia zasłużył sobie na nagrodę o wielce wymownej nazwie "Mistrz" przyznawanej przez środowisko sopockiego "Toposu". - wspomina zmarłego Krzysztof Koehler.

13. Festiwal Polskich Filmów w Nowym Jorku

[Embed]

Martin Scorsese obecny był 2 maja 2017 na otwarciu 13. Festiwalu Polskich Filmów w Nowym Jorku. Tegoroczna edycja festiwalu poświęcona została Andrzejowi Wajdzie. To właśnie "Powidoki", ostatni film zmarłego w zeszłym roku polskiego reżysera, zainaugurowały wydarzenie.

Reżyser "Taksówkarza"od wielu lat przyznaje się do fascynacji polskim kinem:

Nie umiem wytłumaczyć, jak wielki wpływ miało Wasze kino – panowie Wajda, Polański, Skolimowski, cała grupa tego czasu – na moją twórczość filmową. I ma do dziś, bo gdy robię film zazwyczaj łapię się na tym, że pokazuję aktorom czy operatorom właśnie polskie filmy.

Zainspirowany polskimi produkcjami filmowymi stworzył także w 2014 cykl projekcji zatytułowany "Martin Scorsese prezentuje: arcydzieła polskiego kina".

Oprócz filmów Andrzeja Wajdy podczas tegorocznej edycji festiwalu wyświetlane będą również filmy takie jak: "Zjednocznone stany miłości" Tomasza Wisilewskiego, "Ostatnia rodzina"Jana Matuszyńskiego czy "Córki dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej.

Pełny program festiwalu znaleźć można pod adresem www.nypff.com

Nowy dyrektor Teatru Starego


Jan Klata, fot: Marek Zawadka / Newsweek Polska / Reporter /East News

4 maja 2017 odbyło się pierwsze posiedzenie komisji konkursowej, która zdecyduje, kto zostanie nowym dyrektorem Teatru Starego. Wśród kandydatów na to stanowisko znaleźli się Marek Mikos, Paweł Miśkiewicz, Jan Polewka, Adam Sroka, Dariusz Zawiślak, Jacek Zembrzuski oraz Jan Klata, obecny dyrektor teatru. Jego kadencja kończy się w sierpniu.

Jan Klata przewodził Teatrem Starym od ponad czterech lat, reżyserując na jego deskach m.in. "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha" Phillipa K. Dicka (2006), "Oresteję" Ajschylosa (2007), "Trylogię" według Henryka Sienkiewicza (2009) oraz "Wesele hrabiego Orgaza" Romana Jaworskiego (2010). 12 maja 2017 odbyć ma się premiera kolejnej sztuki w reżyserii Jana Klaty. Będzie nią "Wesele"Stanisława Wyspiańskiego.

Kronos Quartet wystąpi na Festiwalu KODY


Kronos Quartet, fot. Jeppe Gudmundsen-Holmgreen (materiały prasowe FMP)

Festiwal Tradycji i Awangardy Muzycznej KODY, którego pierwsza edycja miała miejsce w 2009, pozyskał sobie opinie inicjatywy o wielkiej kreatywności. Jego formuła polega na szukaniu wspólnej problematyki i określania podobieństw pomiędzy odległymi zjawiskami kulturowymi zarówno w przestrzeni, czasie jak i w różnych gatunkach muzyki i sztuki.

Jedyn z gości tegorocznej edycji festiwalu, jak ogłosili organizatorzy, będzie Kronos Quartet, założony w latach 70. przez Davida Harringtona amerykański kwartet smyczkowy. Otwarte podejście jego członków do granego repertuaru skutkuje doskonałymi adaptacjami muzyki klasycznej, jazzowej i rockowej. Kronos Quartet już w przeszłości grał utwory polskich kompozytorów, m.in. Witolda Lutosławskiego czy Krzysztofa Pendereckiego, w tym roku zaś wraz z Zespołem Międzynarodowej Muzyki Tradycyjnej prawykona utwór Aleksandra Kościówa pod tytułem ''Wesele lubelskie''. Koncert odbędzie się 12 maja 2017 roku. 

Pełny program festiwalu dostępny jest tutaj.

Źródła: www.kody-festiwal.pl, Gazeta Wyborcza, Instytut Książki, www.nypff.com; opr. MKD, 05.05.2017

Wiesław Rosocha – wybrane prace [galeria]

$
0
0

Wiesław Rosocha zajmuje się plakatem, rysunkiem, grafiką, ilustracją i projektowaniem książek. Urodził się w 1945 roku w Sokołowie Podlaskim.

Viewing all 3106 articles
Browse latest View live