
Artysta wizualny, performer, fotograf. W latach 80-tych współtworzył Kulturę Zrzuty, członek grupy Łódź Kaliska. Urodził się 4 grudnia 1950 roku w Krakowie.
Z wykształcenia jest historykiem sztuki, studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wpływ na jego dalszą ścieżkę wywarł profesor Mieczysław Porębski, legenda krakowskiego Instytutu Historii Sztuki, jeden z najwybitniejszych polskich historyków i krytyków sztuki oraz kuratorów. Jak mówił sam artysta w rozmowie ze Zbigniewem Liberą:
Porębski powiedział kiedyś, że nie czuje się wybitnym historykiem sztuki, w znaczeniu mistrza, który zostawia za sobą uczniów, bo wybitnych historyków sztuki wykształcił może trzech, może czterech, a reszta została dziennikarzami, artystami, filmowcami, nawet ministrów się kilku znalazło. Zresztą sam mu kiedyś podziękowałem, że za jego sprawą nie zostałem historykiem sztuki i zająłem się samą sztuką. Już w trakcie studiów zacząłem prowadzić galerię w krakowskim klubie Pod Jaszczurami.
Rzepecki prowadził galerię od 1979 roku do wybuchu stanu wojennego. W tych latach trzymał się blisko środowiska hippisowskiego, przyjaźnił się z Krzysztofem Niemczykiem, u którego również przez pewien czas pomieszkiwał. Jeszcze podczas studiów, stworzył serię fotografii "Żywe obrazy". Powstała ona na zamku w Niedzicy, gdzie studenci odtwarzali scenki ze słynnych obrazów, między innymi Maneta, wcielali się w Olimpię czy bohaterów "Śniadania na trawie”. W przebierankach brał udział także sam Porębski wystylizowany na Gertrudę Stein z portretu Picassa. Twórczość Rzepeckiego z tego okresu przynależy do nurtu fotografii medialnej, badającej obiektywność samego medium fotograficznego. Rzepecki dawał temu wyraz w tytułach, jak w przypadku serii "Twórcze wykorzystanie możliwości operowania ostrością obrazu jako środkiem wyrazowym specyficznym dla fotografii” czy "Kąty widzenia”. Ta druga skupia się na analizie podstawowego fotograficznego zagadnienia – kadrowania i jego wpływu na wymowę zdjęcia.
W połączeniu z realiami późnego PRL-u i poczuciem humoru Rzepeckiego "Kąty widzenia” wykraczają jednak poza prosty eksperyment z manipulacją znaczeniem fotografii. Zyskują niemal reportażowy rys, a przy okazji mogą być odczytywane jako komentarz do konstruowania rzeczywistości w oficjalnych mediach, co stanowiło również ważny kontekst w pracach nieco starszych fotomedialistów z kręgu Warsztatu Formy Filmowej. Fotografie z serii "Kąty widzenia” opierają się na podwójnych zestawieniach, gdzie pierwsze ze zdjeć kadrowane jest blisko, drugie – znacznie szerszej. Na jednym z zestawień widzimy niepozorne zbliżenie na rząd butelek octu na sklepowej półce, tuż obok kontrowane przez ujęcie całego sklepowego regału, zapełnionego wyłącznie butelkami octu, nad którymi jarzy się logo Pepsi. Na innym kadr wypełnia tabliczka o treści "Śmieci wrzucać do koszy”. Dopełnia ją fotografia całego kosza z kawałkiem trawnika, pełnego leżących dookoła odpadków, jakby rozrzuconych na złość temu przykazaniu. Scenka z bawiącymi się dziećmi z uroczego rodzajowego obrazka zmienia się w ponury obraz wielkiego blokowiska zasłaniającego niebo, przed którym ciągną się hałdy błota z placu budowy, a bohaterowie stają się malutkimi figurkami jak z obrazów Breughela. Wszystkie dyptyki powstawały przy tym z tego samego miejsca, w którym ustawiony był aparat, artysta zmieniał jedynie obiektywy ze standardowego na szerokokątny. Sam Rzepecki tak komentował swoje poszukiwania z tego okresu:
Fascynowało mnie, na ile fotografia jest obiektywnym medium. Pamiętam, że nawet w stanie wojennym, jeśli się o czymkolwiek człowiek dowiedział, to od razu chciał kupić gazetę, żeby przeczytać i zobaczyć zdjęcia. Zdjęcia uwiarygodniają informacje, choć wie się oczywiście, że można nimi manipulować, jak się chce.
W 1978 roku, na festiwalu kultury studentów w Poznaniu, Rzepecki poznał Marka Janiaka, z którym połączyło go między innymi zainteresowanie eksperymentami fotograficznymi. Rok później wraz z Janiakiem, Andrzejem Kwietniewskim, Andrzejem Świetlikiem, Jerzym Kobą i Makarym (Andrzejem Wielogórskim) artyści utworzył grupę Łódź Kaliska, której aktem założycielskim stała się akcja na plenerze w Darłowie. Etapem przejściowym między okresem fotomedialnym a performatywnym i nastawionym bardziej na analizę realiów świata sztuki niż konkretnego medium był "Performance dla fotografii” Łodzi Kaliskiej na plenerze w Darłowie, gdzie fotomedialna konwencja łączyła się z absurdalnym charakterem ich działań. W tym okresie u Rzepeckiego powraca wciąż napięcie między wyobrażeniem o treści fotografii a tym, co rzeczywiście zostało na niej przedstawione, tyle że fotografia zaczyna się łączyć z performansem. "W walce o ośmiogodzinny dzień pracy” Rzepecki trzyma na lince cegłę, na jego twarzy maluje się zmęczenie. Fotografia wydaje się dokumentować performans, który, gdyby polegał na faktycznym ośmiogodzinnym trzymaniu cegły, nie byłby w tym czasie niczym niezwykłym. W rzeczywistości jednak całe wydarzenie trwało raptem kilka minut.
W latach 80-tych indywidualne akcje Rzepeckiego przeplatały się z działaniami Łodzi Kaliskiej i bazowały na podobnym typie humoru i podejściu do systemu sztuki. Podczas pleneru w Osiekach w 1981 roku grupa wywiesiła na głównym placu pleneru transparent z napisem "Świątynia sztuki żenującej i innej”. Nieopodal Rzepecki napisał na murze "Od dzisiaj udaję artystę”, ironicznie dystansując się od pozostałych uczestników pleneru, pokpiwając z obowiązującego "wzorca” artysty. Deklarację tę odnawiał też później. W październiku tego samego roku, na wystawie "Falochron” podczas festiwalu "Konstrukcja w procesie” w Łodzi, wykonał napis "Wciąż konsekwentnie udaję artystę”. Podczas stanu wojennego udawanie artysty przestało być takie proste. Wobec trwającego od tego samego roku środowiskowego bojkotu oficjalnych instytucji wystawienniczych, Rzepecki wysłał nawiązujący do wcześniejszych deklaracji telegram do Jacka Kryszkowskiego o treści "przepraszam p.t. społeczeństwo za chwilową nieobecność w sztuce”. Działały jednak galerie niezależne. W 1982 roku na wystawie w warszawskiej Dziekance artysta wykonał więc napis: "Z trudem, aczkolwiek konsekwentnie udaję artystę”, celowo antydatując pracę na siedem lat do przodu. Jednocześnie na ścianie łódzkiego mieszkania Marka Janiaka pisał: ”U siebie nie muszę udawać artysty”. W oczach Rzepeckiego awangardowe zrównanie sztuki z życiem nie było więc wcale tak oczywiste, artysta zwracał uwagę na konwencjonalność sytuacji wystawienniczych czy plenerowych. Udawanie artysty odnosiło się rzecz jasna również do kwestii postrzegania i akceptacji prześmiewczych działań Rzepeckiego i Łodzi Kaliskiej. Jednak w 1985 roku podczas performansu na Strychu deklarował: "Od dzisiaj przestaję udawać artystę”. I dodawał. "Jestem artystą prawdziwym. Jestem artystą wszechstronnym. Żadnego medium się nie boję.”
[Embed]
Po wczesnych fotografiach z Niedzicy Rzepecki ponownie zaczął we wczesnych latach 80-tych nawiązywać do historii sztuki, przede wszystkim Marcela Duchampa i dadaistów. Gdy w Moderna Museet w Sztokholmie zobaczył na wystawie "Fontannę” Duchampa, nasikał do niej ("Przywitanie z Marcelem Duchampem”). Gest przeniesienia pisuaru do przestrzeni wystawienniczej, traktowany jako jeden z kamieni milowych w historii sztuki nowoczesnej, Rzepecki odwrócił robiąc z niego użytek zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem. W 1986 roku postanowił uczcić siedemdziesiątą rocznicę powstania dadaistycznego Cabaret Voltaire. Informując wcześniej o akcji znajomych i korzystając z tego, że jego znajoma z historii sztuki mieszkała tuż przy Bazylice Mariackiej na krakowskim Rynku, Rzepecki wszedł na dach kamienicy i dzierżąc w dłoni korkowiec odpalił trzy petardy. W nieprzypadkowym momencie – akcja odbyła się w południe, artysta chciał więc zagłuszyć dźwięk odgrywanego hejnału, transmitowanego również w radiu. Według Jerzego Truszkowskiego w radiowej relacji faktycznie dało się usłyszeć wystrzały. To zakłócenie porządku jednocześnie wpisywało się w ducha dadaistycznych działań, ale i – ponownie – w Polsce połowy lat 80-tych mogło zostać odebrane jako gest polityczny.
Innym razem dadaistyczne nawiązania odnosiły się bezpośrednio do realiów polityczno-artystycznych w Polsce. Domalowując wąsy Matce Boskiej Częstochowskiej, jak Duchamp robił to z Giocondą, Rzepecki dystansował się od dwóch zasadniczych obozów funkcjonujących wówczas w rodzimym środowisku artystycznym: tego, któremu względnie po drodze było z PZPR-owską władzą i tego, który skupiał się wokół Solidarnościowej opozycji, blisko Kościoła. Przed jednymi otwarte były oficjalne instytucje, przed drugimi – kościelne kruchty, gdzie w latach 80-tych regularnie organizowano wystawy. Rzepeckiemu i Łodzi Kaliskiej, podobnie jak Gruppie czy Luxusowi, nie w smak było zbliżanie się do któregokolwiek z tych obozów. Domalowując wąsy wizerunkowi Matki Boskiej Częstochowskiej w pracy, która znalazła się na okładce pierwszego numeru magazynu "Tango”, wydanego w 1983 roku, Rzepecki dawał temu jasny wyraz.
Jednocześnie rozwijał się alternatywny obieg wystawienniczy – w 1982 zaczął działać Strych, wokół którego formowała się Kultura Zrzuty, alternatywny ruch artystyczny lat 80-tych. Jak pisała Jolanta Ciesielska:
autentyczna, odczuwalna wspólnotowość, (…) (odzwierciedlona później w nazwie: Kultura Zrzuty) stanowiła jeden z najistotniejszych wyróżników wszystkich późniejszych przedsięwzięć, akcji, wyznaczała sposób bycia i zachowań przebywających tam ludzi.
Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego na krakowskim Rynku Głównym Rzepecki wykonał performans "Ogonek”. Z doczepionym lisim ogonkiem, pojawiającym się wcześniej w fotografiach z serii "Sztuka męska i inna”, przechadzał się zwyczajnie w centrum miasta. W ówczesnej sytuacji było to jednak badanie granic artystycznej wolności, gdy nietrudno było zostać posądzonym o prowokację, a jednocześnie kolejny przejaw indywidualizmu i dystansowania się od koturnowej, martyrologicznej narracji opozycyjnej. Komentarzem do ówczesnej sytuacji polityczno-artystycznej jest też praca "Jak Buba Bobu tak Boba Bubie” z 1983 roku, nieco w duchu dyskretnych akcji Akademii Ruchu, której członkowie wykonywali akcje polegające na przykład na potykaniu się o niewidzialną przeszkodę pod gmachem partii, tyle że bezpośrednia i zgryźliwa jak na Rzepeckiego przystało. Na fotografii artysta stoi pod Ministerstwem Kultury i Sztuki i pokazuje do obiektywu "gest Kozakiewicza”. Postawę Rzepeckiego dobrze obrazuje hasło, które umieścił w "Tangu”:
Życie jest poważne
chyba
Sztuka musi być radosna
albo i nie
Rzepecki
W "Tangu” Rzepecki opublikował także jedną ze swoich najbardziej znanych prac, "Projekt Pomnika Ojca Polaka”, fotografię, na której siedzący bez koszulki artysta przystawia do piersi swoją małą córkę. Nie funkcjonowała ona jednak samodzielnie, a w zestawieniu z drugim zdjęciem, "Projektem Pomnika ku czci ostatnich zamieszek ulicznych”. Pierwsze podpisane zostało hasłem "Rzepeckiemu społeczeństwo”, drugie – "Rzepecki społeczeństwu”. Dominik Kuryłek pisał o nich:
Pomiędzy dwiema fotografiami umieszczonymi w piśmie wywiązał się dialog. Rzepecki wpisywany przez społeczeństwo w rolę modelowego ojca odpowiadał na ten opresyjny dla niego gest uwzniośleniem działań destabilizujących sytuację społeczną. Zidentyfikowanie zabawy i gry z protestem świadczy o anarchistycznej postawie autora, który nie chciał opowiadać się po stronach konfliktu, nie tylko tego, który ujawnił się w sposób oczywisty w czasie stanu wojennego. Interesowały go zamieszki jako takie, a nie rozniecanie ich w jakimś doraźnym celu. Z drugiej strony nie wydaje się, żeby Rzepeckiemu nie odpowiadało ojcostwo. Przeszkadzał mu raczej model funkcjonowania, jaki próbowało mu narzucić społeczeństwo.
"Projekt Pomnika Ojca Polaka” został później dołączony do cyklu powstałego oryginalnie w 1980 roku, zatytułowanego "Sztuka męska i inna”. Do kolejnych fotografii Rzepecki pozuje między innymi ściskając swoje piersi, nadmuchując prezerwatywę, ściskając głowę imadłami, obwiązując się ciasno taśmą. To jego odpowiedź na rodzącą się wówczas w Polsce sztukę feministyczną. Jak sam mówił:
(...) jeśli jest sztuka feministyczna, to jest też sztuka marynistyczna, a może górnicy tworzą górniczą sztukę.
Wypowiedź artysty daje jednak dobry obraz pojęciowego zamieszania wokół pojęcia feminizmu w historii polskiej sztuki, od którego dystansowały się także niektóre włączane w ten obszar przez krytyków i historyków sztuki artystki. Jak pisała Agata Jakubowska:
(…) dla artysty sztuka feministyczna tożsama jest ze sztuką kobiecą, czyli wyróżnianą ze względu na płeć autorki. Trudno się z tym zgodzić, gdyż sztuka feministyczna jest sztuką wyróżnianą ze względu na polityczny – feministyczny – przekaz i mogą ją tworzyć osoby wszystkich płci, także Adam Rzepecki.
Mimo dystansu do wydzielania osobnej kategorii sztuki feministycznej, działania takich artystek jak Ewa Partum czy Maria Pinińska-Bereś nie pozostały bez wpływu na praktykę Rzepeckiego, który wkrótce mocniej zainteresował się tematyką płci i cielesności, o czym najlepiej świadczy właśnie "Projekt Pomnika Ojca Polaka”.
Pod koniec lat 80-tych, gdy wewnątrz Łodzi Kaliskiej pojawiły się tarcia, Rzepecki zaczął się od grupy dystansować. Symbolicznym pożegnaniem z Łodzią Kaliską i Kulturą Zrzuty był performans wykonany na solowej wystawie Rzepeckiego w Galerii Wschodniej w Łodzi, zatytułowanej "Chyba czas już umierać”. Humor łączył się tym razem z egzystencjalną wymową, gdy artysta usiadl na krześle pod workiem kamieni podwieszonym u sufitu, który runął na ziemię, gdy przepalił się podtrzymujący go lont. Przez chwilę mogło się wydawać, że artysta rzeczywiscie popełnił w ten sposób samobójstwo.
Jednocześnie Rzepecki realizował pełne absurdalnego humoru akcje pokroju podwyższenia szczytu Rys o jeden metr, swego rodzaju skromny i żartobliwy przykład land artu. Tak tłumaczył swoje motywy:
Zawsze mnie na geografii wkurzało, że najwyższy w Polsce szczyt ma 2499 metrów. Przecież gdyby miał 2500 tysiąca to każdy by zapamiętał. No i stąd pomysł na wnoszenie.
W połowie lat 80-tych wciąż obecny jest w jego pracach wątek hierarchii i mechanizmów rządzących światem sztuki. W 1985 roku Rzepecki zorganizował "Wystawę dla krasnoludków”, na której wszystkie prace nadrukowane zostały na pudełka od zapałek, podwieszone nisko nad podłogą – oglądać je można było praktycznie wyłącznie na leżąco. W serii "Sztuka snobistyczna” deklarował z kolei: "Lubię pochwalić się znajomością z…” i zaprezentował serię fotografii, na których sportretowany jest między innymi z tuzami polskiej sztuki, od nestora awangardy Henryka Stażewskiego po własnych rówieśników z kręgu Kultury Zrzuty. Serię kończy zaś fotografia, w której chwali się znajomością z Janem Pawłem II, tyle że tym razem drugi bohater obecny jest tylko na ekranie telewizora. W podobnym duchu znajomościami chwalić się będzie dwie dekady później Grupa Azorro w "Portrecie z kuratorem”, wideo, w którym członkowie grupy odwiedzając kolejne wystawy ustawiają się w kadrach tak, by złapać w tle najważniejszych polskich kuratorów.
[Embed]
Po 1989 roku, choć uczestniczył – i uczestniczy do dziś – w kolejnych akcjach Łodzi Kaliskiej, Rzepecki w swoich poszukiwaniach odszedł w nieco innym kierunku niż grupa. Poniekąd zatoczył koło i powrócił do zainteresowania możliwościami fotografii i i dokamerowego performansu, współtworząc kolejną grupę – Stacja Pi. Stacja, tym razem z Grzegorzem Zygierem i Katarzyną Pochrzęst. Nieco aktywny artystycznie, zajmował się fotografią zajmował się także zawodowo, pracując w swoim macierzystym Instytucie Historii Sztuki UJ i wykonując przede wszystkim zdjęcia do instytutowych publikacji.
W ostatnich latach Rzepecki łączy w swoich pracach elementy autobiograficzne z elementami naturalnymi, odrysowując cienie roślin, odciskając kamień w mokrym papierze i tworząc obiekty nawiązujące do jego dwukrotnego pobytu na odwyku w szpitalu. Najnowsze prace prezentował w tym roku w Galerii Bielskiej BWA na wystawie "XOTED / KYWDO” i w reprezentującej do Galerii Dawid Radziszewski na wystawie "Nowe prace”. Rzepecki pokazał na niej obiekty złożone z pomalowanych na czarno opakowań po lekach, uzupełniane ważnymi dla siebie książkami (od "Antygony” po wiersze Paula Celana), listą szpitalnych posiłków czy wspomnianymi odrysami cieni roślin.
Wybrane wystawy indywidualne:
- 2018 - "Nowe prace”, Galeria Dawid Radziszewski, Warszawa
2018 - "XOTED / KYWDO”, Galeria Bielska BWA, Bielski-Biała
2013 - "Preferuję bardziej zrzutę niż kulturę”, BWA Sokół, Nowy Sącz
2013 - "Przepraszam społeczeństwo za chwilową nieobecność w sztuce”, Galeria Dawid Radziszewski, Warszawa
2012 - "Prace z lat 1978-84 i jedna z 1990” Galeria Pies, Poznań
2007 - "If You can read…" Klub Piękny Pies, Kraków
2007 - "Feminismus, Otwarta Pracownia, Kraków”
1989 - "Kleine cielątko po polu gelaufen”, Galeria Sztuki Aktualnej, Konin
1987 - "Zwei Kinder System”, galeria U Zofii, Łódź
1986 - "Śmierć Ajschylosa”, Jaszczurowa Galeria Fotografii, Kraków
1983 - "Lista obecności w sztuce”, Próg, Mała Galeria BWA, Gorzów Wielkopolski
1983 - "Moja nieobecność w sztuce”, Strych, Łódź
1981 - "Stany Rzeczywistości Wizualnej”, Jaszczurowa Galeria Fotografii, Kraków
Wybrane wystawy zbiorowe:
- 2015 - "Królów jest bez liku”, Galeria F.A.I.T., Kraków
2015 - "Kanibalizm? O zawłaszczeniach w sztuce”, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa
2015 - "Gender w sztuce”, MOCAK, Kraków
2014 - "Corpus”, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa
2010 - "Ukryta Dekada, Polska sztuka wideo 1985-95”, Bunkier Sztuki, Kraków
2008 - "Republika bananowa. Ekspresja lat 80.”, Muzeum Narodowe w Szczecinie
2007 - "Dowcip i władza sądzenia. Aasteizm w Polsce”, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa
2001 - "Irreligia”, Atelier 340 Museum, Bruksela
1985 - "Nihilizm i Tajemnica”, Galeria Dziekanka, Warszawa
1984 - "Nurt intelektualny w sztuce polskiej”, BWA Lublin
1979 - "V Ogólnopolskie Fotograficzne Spotkania Młodych”, Darłowo
Autor: Piotr Policht, luty 2018
Artysta wizualny, performer, fotograf. W latach 80-tych współtworzył Kulturę Zrzuty, członek grupy Łódź Kaliska. Urodził się 4 grudnia 1950 roku w Krakowie.